środa, 5 czerwca 2013

Do niczego... jak puzel z innej układanki, zgubiłam siebie

Ważę 45 kg.
Zaczynam gubić cycki mimo ziołowych tabletek na ich powiększenie (lub raczej zachowanie)
Moje ohydne proporcje się lekko zacierają z utratą wagi, nadal wyglądam źle.

Wybrany kierunek studiów to pomyłka, organizacja zajęć na uczelni wraz z beznadziejnym miejscem zamieszkania skutecznie utrudniają mi znalezienie pracy w Mieście.

Gdzie nie pójdę to nie pasuję, czuję się nie na miejscu, nie chcą mnie... tyle wywieszonych ogłoszeń, wysłanych CV, rozmów o pracę... Nic. Próbowałam już startować do wszystkiego od stażu w HR do zdziry w klubie go-go. Już przychodząc w te, jakże skrajne miejsca na rozmowę pytałam się sobie "co ja tutaj robię" a oni niemo"co ty tutaj robisz"...
Zbyt bezpośrednia, za mało ogłady, nie ten poziom.
Zbyt nieśmiała, nie nadaje się, w ogóle inny styl, ja nawet na zdzirę nie pasuję...

Takie nie wypowiedziane wprost, wyzierające zza "do widzenia" i "dziękuję"
Zajmuję się wieloma rzeczami, mam dużo różnych umiejętności ktoś mi nawet powiedział
"mówią, że jak ktoś jest od wszystkiego to jest do... niczego"

Nie chodzi to już tylko o pracę ale o towarzystwo, ubiór, spędzanie wolnego czasu, studia, wszędzie, jak puzzel z innej układanki.
Nie wiem, czym jestem i po co, do niczego nie pasuję, w niczym nie jestem wystarczająco dobra tylko przeciętna albo początkująca, wiecznie z boku, wiecznie ta odstająca i nie do pary.

Zgubiłam siebie.

"Nigdy nie czułam się częścią jakiejś grupy. Zawsze miałam wrażenie, że stoję gdzieś obok, niby blisko, ale nie na tyle blisko by być wśród innych i ciałem i duszą. I to uczucie miałam zawsze i w szkole, i na koncertach, w mojej drużynie siatkarskiej, na forach. Wszędzie. Zawsze się czułam tak, że nigdzie w pełni nie pasuję. A zawsze chciałam znaleźć sobie taką grupę ludzi, szukałam, starałam się dopasować do innych. Ale mimo starań zawsze miałam poczucie, że odstaję."  
Cytat z jakiegoś forum, dokładnie tak mam.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Zimowo

Ważę 45,6kg
Ubrania leżą na mnie luźniej ale nadal mam grube uda, chciałabym zmienić swoją sylwetkę operacyjnie ale boję się, nie wiem zupełnie gdzie, jak i kiedy to zrobić, boję się, że coś mi się stanie, że będzie boleć... że wezmą mnie za wariatkę, bo przecież szczupła jestem, a może za chuda na takie zabiegi? Nieśmiało, niepewnie... chciałabym się umówić na taką konsultacyjną wizytę...
Ząb mnie boli, z tym też muszę coś zrobić:((
Ona miała piękne nogi...
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvf_cai66s6Y81VG2rh7J2ss7-qqfPeMjioCo2dp2jC7Rgu4E-g-UdEw03Zk3g0ZcPACSbpV5UB2CaggHdYSpIfdTbWfm2MoKAG6TSMLH1SsNpZXLPub2WBlfD9vtykzp3lqLh4aZAhFg/s1600/FAS043%5B1%5D.jpg https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEit-nDTr2_eixaUBJsK3aGc2IYatu29-ZjJp_g2ND2fwD21cSuY8crSBDqbXC65dI1r7uAQSOoCjWGGASsQx1CwzGGS6DDXKNRs5plMH1x1NNCY8xIExWo8gbmE4WFWd6A_dOoVZDDlys0/s1600/twiggyDM_468x737.jpg  
I nadal ma dość zgrabne
http://l2.yimg.com/bt/api/res/1.2/_oN10qPkZbl.cr7bftdVcQ--/YXBwaWQ9eW5ld3M7cT04NTt3PTYzMA--/http://l.yimg.com/os/401/2012/04/11/twiggy2-jpg_105715.jpg 

Od już prawie roku jestem beznadziejnie zakochana, codziennie o Nim myślę i wyobrażam sobie, że jest obok i towarzyszy mi w tym, co robię... Zdesperowana zastanawiam się nad skorzystaniem z pomocy wróżki, nie wierzę, ale chyba zbieram na wróżkę... 
Znacie może jakąś DOBRĄ i UCZCIWĄ wróżkę...? 

niedziela, 23 grudnia 2012

Post Daniela


Dawno mnie tu nie było... miałam okazję pobyć trochę sama tzn nie mieszkać z rodzicami i znów próbowałam schudnąć. Zabrałam się do Postu Daniela - jest to dieta, podczas której je się tylko niskokaloryczne warzywa i soki, jej najważniejszym celem jest oczyszczenie organizmu z toksyn, dopiero na drugim miejscu utrata wagi. Potem przechodzi się na zdrowe żywienie i wegetarianizm. Ponoć Post leczy niektóre choroby.
Naczytałam się, ile różnych objawów chorobotwórczych jest wynikiem złego żywienia, ile chorób jest zaognianych przez toksyny ze "złego" jedzenia. Dużo objawów pasuje np uwielbiam produkty mleczne, jem ich pełno, a mam niedobór wapnia... Jestem też zmęczona i mam słabą odporność.
Pod wpływem poniższej książki rozdałam wszystko (częstuj się, koleżanko...), co miało cukier, białą mąkę, wydałam znajomym mięso i smażoną rybę, którą dostałam od rodziców  (nie wyrzuciłabym tego...)
Zrobiłam baaardzo zdrowe zakupy i jakiś czas byłam na tej diecie, faktycznie czułam się lepiej. Niestety pod wpływem nowego znajomego (własnej głupoty!) złamałam się na pizze, a potem już było z górki... jedynie mięso odpuściłam, jakoś mnie do tego nie ciągnęło.
Teraz znów jestem u rodziców i muszę jeść, to co oni (czyli codziennie mięso i "normalne posiłki")... Znów zmarnowałam szansę na schudnięcie...
Co ciekawe ta wspaniała dieta nie jest ochrzczona żadną "dietą motylków" ani "dietą anorektyczek", mimo, że ma dostarczać ok 500kcal na dobę i trwać 10 lub więcej dni. To jest Post i zdrowe żywienie. Są w Polsce nawet turnusy tej diety połączone z rekolekcjami (niestety przyjmują tylko osoby otyłe i puszyste).
 Polecam Wam gorąco przeczytanie książki Ewy Dąbrowskiej i tego artykułu http://www.skuteczna-dieta.pl/a93-Przywracac_zdrowie_zywieniem__Dabrowska_Ewa.html

--------
Wysokie spożycie białka zwierzęcego powoduje utratę wapnia z moczem, rozwój kamicy nerkowej i osteoporozy (odwapnienie kości). obecność związków purynowych w mięsie sprzyja rozwojowi skazy moczanowej, kamicy nerkowej, a ponadto wywołuje uzależnienie. Spożycie mięsa daje przejściowo poczucie siły, analogicznie jak po kawie.
Mięso poddane obróbce termicznej gnije w jelitach, jest czynnikiem toksycznym, przewlekle zatruwającym organizm(!!!)
Mleko krowie, zwłaszcza pasteryzowane (gotowane), analogicznie jak mięso, podlega gniciu w jelitach
Pod wpływem diety bogatej w cukier, może rozwijać się także: próchnica, kamica żółciowa, nerkowa, choroby reumatyczne, zwyrodnieniowe kości, zakrzepy, osłabienie odporności immunologicznej. Cukier drażni błonę śluzową przewodu pokarmowego, hamując rozwój naturalnej flory bakteryjnej jelit.
Biały cukier i biała mąka są uważane za najszkodliwsze produkty współczesnej diety. Są one pozbawione niezbędnych dla ich przyswojenia witamin (z grupy B), mikroelementów (...)  Brak witamin i mikroelementów objawiają się jako chroniczne zmęczenie, brak koncentracji, zaburzenia rytmu snu, osłabienie odporności na infekcje...

--> W czasie kuracji zaleca się spożywać warzywa ubogie w substancje odżywcze takie jak:
korzeniowe (marchew, buraki, seler, rzodkiew, pietruszka, chrzan),
kapustne (kapusta biała, włoska, kalafior),
cebulowe (cebula, czosnek, pory),
dyniowate (ogórki, zwłaszcza kiszone, kabaczek, dynia),
liściaste (sałata, seler naciowy, zioła przyprawowe),
psiankowate (pomidor, papryka),
owoce (jabłka, grapefruity, cytryny).
Nie należy spożywać zbóż, orzechów, ziemniaków, strączkowych, chleba, mleka, oleju, mięsa, ani słodkich owoców. Są zbyt odżywcze, hamują utratę wagi ciała, co jest równoznaczne z zahamowaniem procesów spalania własnych złogów tłuszczu i zwyrodniałych tkanek (A ziemniaki dodatkowo zwiększają przepuszczalność jelit i to jest wyjątkowo nie korzystne, czytałam w książce)

Nie należy pić mocnej herbaty, kawy, alkoholu, ani palić papierosów.
Warzywa zaleca się spożywać w postaci surówek, soków, warzyw duszonych i zup gotowanych na wodzie bez tłuszczu. 

Ilość pokarmów jest dowolna, zważywszy, że po kilku dniach diety znika uczucie głodu, co sprzyja ograniczeniu ilości spożywanych pokarmów."
Fragment książki - Przywracać zdrowie żywieniem - Dąbrowska Ewa

----------------------------
Jutro Święta, kolacja wigilijna... może nie trafiłam w czas z dzieleniem się swoimi zachwytami nad nową dietą... Życzę Wam spokojnych Świąt i nowych pokładów sił do walki o marzenia w Nowym roku.
Mój wymarzony prezent noworoczny:)

we heart it / visual bookmark for everyone
Zdjęcia ze strony http://vi.sualize.us/

czwartek, 1 listopada 2012

To znowu ja:)

Zapomniałam, jakiego maila użyłam do logowania na bloga... Wczoraj chciałam zakładać już nowe konto bo chcę kontynuować bloga i...brakuje mi Was, nie wiem, czy mnie jeszcze pamiętacie ale ja mam w pamięci każde słowo pocieszenia, rady i zwykłego "ja też tak mam". U mnie zmieniła się trochę sytuacja, możliwości i cele...
Jestem szczupła i cholernie dysproporcjonalna, chciałam być chudsza aby moje wady były niej kontrastowe, a cała sylwetka bliższa proporcjom szkieletu ludzkiego niż beczko-badyla. Dzięki własnej głupocie, głodowaniu i dziwnym dietom przeplatanym z częstym obżarstwem dorobiłam się kłopotów trawiennych i wywalonego brzucha:( Naprawdę, najgorsze co możecie zrobić to zafundować sobie taki żywieniowy chaos. Łatwo się mówi... Ponad to kupowałam najgorsze jedzenie z dyskontów bo tanie, bo mniej kcal... za to nafaszerowane konserwantami, barwnikami i innym gównem (przepraszam...).
Jem normalnie, regularnie, biorę leki, jest już trochę lepiej z brzuchem ale jeszcze jest "fe".

Z Wielkiego Miasta wróciłam do rodziców, muszę jeść, co mi dają (cały obiad, syte śniadanie...), mogę oponować, odmawiać dokładki deseru/drugiego pączka/ciastka/itp ale po którymś
"no zjedz jeszcze trochę...
...ale obiad był godzinę temu...
zrobię Ci herbatki...
nie możesz się głodzić.." 
 w końcu i tak się złamię, schudnę najwyżej 1kg. Walka z wiatrakami.

Mam pewien diabelski plan - zdecydować się na odsysanie tłuszczu stamtąd, gdzie za dużo i przemieszczenie tam, gdzie by nie szkodził. To chyba jedyny sposób na uzyskanie wymarzonych proporcji... boję się i... nie mam pieniędzy. Ale je zdobędę! Nie powiem jak, bo się zgorszycie...
Na dietę nie mam szans, nawet jak uda mi się wychudzić to znikną zupełnie piersi a uda i tak będą za duże.
Ważę 47/48kg, chciałabym ważyć 44/45kg wtedy wyglądam i czuję się lepiej.
- tłuste ramiona
- malutkie piersi
- duży brzuch, brak talii
- proste, wręcz wklęsłe biodra
- grubachne, wielkie uda
- patykowate łydki
Gdy szczupła = brzydka
Gdy chudsza = trochę mniej brzydka
Nic nie jest czarno-białe, możesz schudnąć i... nadal nie być zadowolona ze swojego wyglądu.
Odchudzanie to pułapka, granica jest bardzo cienka i niedostrzegalna...

sobota, 23 czerwca 2012

Ostatnia szansa i nowy adres | Last chance & new address

Kontynuuję mojego bloga wymarzone-nogi.blog.pl
Nie jest to strona proana, nie promuję anoreksji, jednak tylko Wy zrozumiecie, dlaczego chcę chudnąć będąc na granicy normy i mnie za to nie potępicie, ja  również nie oceniam cudzej drogi, czasem cel uświęca środki...
Dlaczego w 2 językach? Nie wiem, na co liczę, może na więcej motywacji:)
Jeśli również walczysz o swoje marzenia, zostaw swój adres, chętnie odwiedzę i pomogę słowem, razem łatwiej.

Za tydzień w moim życiu wyjątkowe wydarzenie teraz mam ostatnią szansę, żeby coś z tym zrobić, im jestem chudsza tym mniej razi moja nieproporcjonalność, kości nie mają dysproporcji...
Nie mam wagi, myślę, że mam 47kg

0,5l żurku bez dodatków
~300 ml maślanki + łyżka musli
1/4 kostki chudego sera
1 jajko
kcal<500

brzuszki 60
rozgrzewka kręgów szyjnych 10p, 10l
motylek w tył 30
foka 5
mostek 5


NO proana but only you understand why I do this...
 I'm slim but I'm ugly and disproportionate
 I wanna be skinny and happy, the bones doesn't have devects....
You are fighting for a dreams? Leave a blog, please, let's stay in touch
 0.5 l sour soup no additives
~ 300 ml of buttermilk + Spoon muesli
1/4  fatfree chees
1 egg
kcal <500

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

archiwum kwiecien 2011

Dobry przedświąteczny bilans zepsóła mi matka… zaserwowała zapiekankę z pieczarkami, żółtym serem, mięsem i masłem, którym przesiąkła cała kanapka wogóle wszystko jakieś tłuste i kaloryczne okropnie, byłam wściekła, miłam ochote tym o ścianę rzucić ale ostatecznie po ciuhcu podzieliłam się z psem. Potem było świąteczne żarcie, MŻ się nie sprawdziło bo skoro trochę to czemu jeszcze nie jeszcze troszkę? Objęłam strategię nażreć się słodkiego do obrzydzenia, tek, żeby było mi niedobrze na samą myśl o słodyczach… w efkcie pogorszyła mi się cera, pryszcze zrobiły się czerwone, waga poszła w górę (we wtorek naczczo 45,6kg) a mi wcalę nie zbrzydło słodkie, znów nadużywam miodu… we wtorek miało już być bez słodyczy ale najpierw na spotkaniu z przyjaciółką skusiłam się na lody, a potem na rodzinnym spotkaniu nieszczęśliwie usiadłam między ciotką a wójem, którzy na zmianę mi nakładali różne mięsa, a potem jeszcze musiałam ciasto jeść:(  Wybaczcie, że na tak długo znikłam ale głupio mi było tak tu pisaż przeżartą… nie lubię świąt… Weekend majowy też jest „be” bo będzie trzeba wrócić do domu, gdzie pojęcie dieta i odchudzanie nie ma racji bytu… miałam jechać za granicę ale wszystko się zepsóło, gdy już byłam pewna i szczęściwa, że pojadę… jestem na siebie zła, że źle to rozegrałam, za dużo się namyślałam i marudziłam… chciałabym cofnąć czas i w ostatniej chwili pojechać… czemu ja zawsze muszę wszystko zepsuć… nie mam już sił… Jest ciepło, za ciepło dziewczyny pokazują piękne zgrabne nogi, a ja mogę tylko wyć w duszy i marzyć… Dobijają mnie też moje cycki ( a raczej ich brak…) ostatnio notorycznie zapominam herbatki „biust” – zapewne dlatego, że już dłuższy czas ją piję i zero efektów… Chcę do końca maja schudnąć do 40 kg (choć już przestaję wierzyć, że to zmieni moje nogi i, że wogóle mi się uda…) i zacząć brać tabletki.

środa
w nocy jeszcze drugie 100g tych pianek truskawkowych…
od rana:
pół litra maślanki
ciemna bułka z ziarnami
zielona hebata
lyzeczka miodu
kostka białej czekolady
część pieczarek i przesiąkniętego tłuszczem chleba (o reszcie zapiekanki opowie moj pies;p)
czarna herbata z miodem
woda z miodem i cytryną
czwartek
jedzenie chude + udko na obiad
rower 30min

piatek

jedzenie chude
kilka wisni slodzonych z kompotu
2 ptasie mleczka
obiadowa ryba
+rower 30min
sobota

żurek na obiad
czekolada
słodkie płatki
chude jedzenie
+rower 40min
niedziela, poniedziałek
żarcie + cukier
wtorek
nieudane MŻ i znów słodkie…
środa
zielona herbata z ziołami „biust”
tymianek i podbiał (cukier;/ )
litr soku pomidorowego
litr mleka
płatki owsiane
kilka łyżeczek miodu
+eveline
czwartek
litr mleka
płatki owsiane
miód
z. herbata + ziółka „biust”
i zapewne domowa kolacyjka…;/
Serdecznie dziękuję kumplowi, który pdarował mi tabliczkę białej czekolady (powody tego czynu dość zawiłe;p). Dziękuję też ciotce, która dała mi, między innymi dobrymi rzeczami, słodzone musli i nowy słoik miodu (którego będę zapewne nadużywać…). Owacje na stojąco dla mojego kochanego kuzyna, który podarował mi przywiezoine z Niemiec pianki Haribo obtoczone w różowym, truskawkowym cukrze…
Dzięki, że mnie złamaliście… właśnie, gdy zaczęłam kontrolowć, to, co jem i wracać do dietowych oganiczeń; sama nigdy bym tych słodyczy nie kupiła i nie zjadła, ze słodką nieświadomością szkodliwości swoich gestów daliście mi to, co najgorsze…
Jedyne szczere podziękowania należą się Wam Kochane, które też walczycie i mnie wspieracie;*
oraz… mojemu własnemu żołądkowi, który zbuntował sę w sobotę bólem za wrzucanie w niego co popadnie… pobolewał czasem przy jedzeniu aż do wczoraj… pomógł mi się opamiętać i jeść małokaloryczne rzeczy przy rodzicach w niedzielę:)
Dziś [wtorek] udało mi się pojeździć rowerem z ciotką, po mimo, że nie byłam na to przygotowana (sukienka, buty…)
Tak ogólnie to…
Zauważyłam, że pomimo rozpierającej energii i entuzjazmu, w sercu  jestem nieszcześliwa i rozgoryczona, wewnętrzny ból zagłuszam kupowaniem rzeczy, które mi się podobają (bluzka, sukienka, w planach biżuteria, torebka i inne) oraz… żarciem. Tutaj pokłon w stronę 2 byłych, którzy zostawili zardzewiałe gwoździe w moim sercu… Nie potrafię realizować swoich marzeń, dążę do nikąd, roniąc czarne łzy pogrążam się w ciemności… nie wiem nawet, czy posiadnie idealnych nóg i ogólnie czy bycie piękną mnie uszczęśliwi, czy to jest to, czego naprawdę pragnę…
Co z tego, jeśli mnie nikt nie pragnie…

Bilanse żarcia i ćwiczeń:
sobota
żarcie
+ rower 2 razy po 15min
niedziela
kanapka białego chleba z masłem
2 wątróbki
herbata mięta z miodem
2 sucharki
kaszka lekkostrawna bananowa kilka porcji
zielona herbata z miodem
poniedziałek
pół litra mleka 0,5%
kefir 1 litr
1,5 rządka białej czekolady;/
kaszka popijana herbatą zieloną
miód
+ 30 przysiadów
wtorek
o,5 l mleka 0,5%
1,5 rządka białej czekolady
kefir kościan naturalny
w planach
trarożek
kiwi
a rzeczywisty ciąg dalszy to
kiwi
kromka ciemnego razowego chleba (taka zbita, ciężka)
pasta jajeczno-serowo-awokadow z czubrycą i jogurtem
100g pianek Haribo w truskawkowej otoczce
jogurt Bio 150g z Biedronki
2 mandarynki
JustFit tropikalne 1 porcja
zielona herbata z miodem
orzechy włoskie
+rower ok 20-30min
Cóż mam powiedzieć… dalej wrzucam w siebie dobre rzeczy w złych ilościach. Skinny Girl umarła a jej miejsce zajął PAsibrzuch… Miodu już tylko 1/4 słoiczka zostało… jedyny grzech ciężki to ok 200g frytek z mikrofalówki. Za karę mi brzuch sterczy… nowa sukienka jest mi ciasna (tzn taka na styk, trudno mi oddychać jak się w nią wcisnę. Wczoraj waga pokazała 46,2kg, dziś po śniadaniu 46,6kg… Przytyłam… Boję się, że weekend w domu (nie wymówię się od zakazanych smażonych potraw) i niedalekie święta(przymus żarcia jaj, wędlin i zakazanych słodyczy) moga mnie wrócić do wagi startowej… Wczoraj wykręciłam się od kolacji, zjadłam tylko podwieczorek, do tego przebierałam się przy matce, żeby pokazać jej się w nowej sukience efekt? Matka stwierdziła, że SCHUDŁAM i chciała mnie wgonić na wagę, udało mi się poprzestać na skłamaniu, że warzę ok 47,8 (schudłaś, było „8″ musisz zjeść coś tłustego na kolacje nie zjadłaś nic… itd). Wytłumaczyłam spadek wagi egzaminem i jakoś przeszło, wzięłam do pokoju puszkę tuńczyka w tłustym sosie, który stoi po dziś dzień. Boję się, że nie długo kłamstwo stanie się prawdą… obżeram się mlekiem i maślanką z płatkami kukurydzianymi (a w domu nie przejdzie mleko 0,5% tylko pełnotłuste…). tragedia… kolana nie są jeszcze idealne ale już nie boję się co będzie jak sukienkę mi wiatr podwieje, chcę nosić moją nowość przed kolano (choć tego troszkę się boję).  moje kolana są bardziej kościste i mniej straszą niż kiedyś… Mogę wreszcie  kompletować ciuchy w pewnym stylu, który od dawna mi się podobał (ale nie mogłam sie tak ubierać bo on wymaga pokazania kolan) Boję się, że stracę ten cudowny sukces… Dziś gdy nie było rodziców poszłam jeździć na rowerze stacjonarnym, po świętach zaczynam bezwzględnie Dukana. ostatnio jestem pełna energii ale nie potrafię jej ukierować na coś pożytecznego…. np na dietę, ćwiczenia, doskonalenie swoich umiejętności, szyciu rzeczy w nowym wymarzonym stylu, mam pełno pomysłów, chcę wszystko na raz, a nie potrafię się określić… Miałam się znów mierzyć ale boję się, że będzie więcej lub bez zmian i się załamię… biorę miarę, gdy będę pewna, że będzie mniej cm… Kupiłam niedawno duże hula-hop idzie mi tak samo źle jak z małym, będę polować na spodenki neoprepenowe w Tesco, od poniedziałku chcę wlaczyć, a od dziś (jak tylko będzie okazja) – ćwiczenia!
Bilans kilku dni:
Dieta:
wszystko, co dozwolone w ilościach nadmiernych + frytki
dziś jak wyżej ale + tłuszcz z domowych posiłków
Ćwiczenia:
raz hula-hop,
dziś rower stacjonarny i obiecuję coś jeszcze dopisać
D o p i s a n e : rower 20min :)
Inne:
herbatka „biust” (tylko wczoraj zapomniałam),
kremik Ziaja na spalanie tłuszczu (kończy się już, szukam czegoś innnego)

Rower…

7 komentarzy
Egzamin za mną, boję się, czy zdałam… coś napisałam kilka pytań jest ok czyli jest powód żeby robić sobie jakieś nadzieje na pozytywną ocenę… oby życie znów mnie nie rozczarowało… kiedyś byłam większą pesymistką i miałam miłe niespodzianki, a teraz… porażka. Znalazłam śliczną sukienkę, bez naramek, przed kolano, rozmiar 34. Obiecałam sobie, że jak zdam to ją sobię kupię ( to nic, że nie wiem na jaką niby okazję mi się przyda jest dość elegancka…) a jak nie zdam to oddam po kilku dniach bez śladów używania (można tak).  Przymierzyłam i się zachwyciłam:D Ładnie w niej wyglądałam, mimo, że trochę odsłaniała kolana (nawet one wyglądały ładnie, zastanawiam się teraz tylko czy to spełnienie pierwszego celu czy… magia sklepowego lustra) no i wreszcie mam konkretny rozmiar, nie żadne między 36, a 34 każde gdzieś za obcisłe lub wiszące… Mam rozmiar dokładnie 34 i jestem z tego dumna! Ale… po ostatnim obżarstwie… aż wstydzę się pisać jak usprawiedliwiałam się egzaminem… Po kolei… Wtorek utrzymałam jeszcze skiny (ciężko było na jabłkach…) w środę starannie zaplanowałam, co zjeść, żeby zmieścić się w limicie – jadłam zgodnie z planem, do którego tylko dodałam zakazaną kawę żeby nie zasnąć nad książkami ale… złamała mnie zupełnie wizyta u koleżanki… przyszłam, żebyśmy się wymieniły notatkami, ona koniecznie chciała mnie czymś poczęstować kawa? może tosta? jemy kolacje może też chcesz hot-doga? postawiła mi przed nosem miskę cukierków… zjadłam 1 i coś pękło… poszedł jeszcze tost, kilka następnych cukierków, chipsy i naastępna kawa. Wróciwszy do siebie dalej żarłam, w nocy nie spałam, ciągle jadłam dosłownie zjadałam stres. Nauka to doskonałe usprawiedliwienie ( przecież mózg trzeba odżywić, trzeba sie pocieszyć i nabrać sił żeby nie zasnąć…)  w piątek dzien mleka z płatkami kukurydzianymi i kawy. Piłam dużo kawy i nawet zaczęłam sypać do niej zakazany cukier. Wczoraj jadłam, na co miałam ochotę (nawet paczkę „delicji”) Dzisiaj praktycznie też… z rzeczy złych zjadłam batonika, kupiłam sobie wspaniałe mrożone ważywa ale zjadłam je z frytkami z zamrażarki… „skoro zjadłam już batnika to i tak złamałam zakaz trzeba zjeść frytki żeby się na skinny nie kusić…” Porażka… Może się obudzę jak owa wspaniała sukienka będzie mi za mała… i tak ją kupię i powiesze w widocznym miejscu, będę się męczyć tak długo aż nie wrócę do 34 – będę miała mobilizację…
Z rowerem nie wyszło… rodzice nie chcą mi pozwolić wziąć z domu roweru bo i tak go tu do windy nie zmieszczę (mają rację niestety…). O ewentualnym trzymaniu go w piwnicy mogę zapomnieć bo ostatnio były włamania do piwnic… Zostaje opcja chodzić na rower do ciotki i być zależna od jej widzimisie – wczoraj chciałam pojeździć ale ciotka stwierdziła że za późno za zimno i wiatr jest… (było ciepło i jeszcze starczyłoby słonca na 15 min jazdy…) nie chcę być znów od kogoś zależna! Cieszę się tu brakiem rodzicielskiej kontroli i swobodom stanowienia o sobie i mam wpaść z deszczu pod rynne?! Nie chcę tego… nie wspominając już, że u ciotki zmarnuję dużo czasu (zasiedzenie, zatrzymanie, zagadanie…) i zjem dużo kalorii (zawsze coś do jedzenia mi dadzą… a jak wrócę z roweru to NAPEWNO już będzie czas na kolacje albo inny posiłek, na którym będę musiała zostać…) co spalę na rowerze to dwakroć w siebie wrzucę… bezsens, kretynizm i wściekłość… Plan był taki genialny, o niebo lepiej jest pojeździć sobie rowerem niż pocić się przy ćwiczeniach. Przysiadów jestem w stanie zrobić max 40 powtórzeń, a rower da mi 40 MINUT ruchu. Myślałam o kupieniu sobie dużego hula-hop ale zanim się nauczę kręcić to sąsiedzi z dołu mnie pogonią jak będę ciąglę stukać kółkiem o podłogę… zesztą strasznie mnie to męczy 5 max 10 min próby kręcenia i umieram… Szukałam spodenek neopropenowych i nie znalazłam ale słyszałam, że w Tesco mają… w tym sklepie mają dużo ciekawych i tanich rzeczy… jak tam pójdę to pewnie kupię jakieś nieplanowane żarcie albo inne rzeczy i nigdy nie będę miała przy sobie jednorazowo całej kwoty potrzebnej na „zakup” sukienki. Ostatnio chciałabym wszystko mieć, za wiele rzeczy na raz (zarówno rzeczy materialnych, pięknego wyglądu, żarcia  jak umiejętności i wiedzy). Jestem chodzącą porażką i sprzecznością… Nie wiem czego chcę, gy byłam zajęta nauką miałam tysiąc genialnych pomysłów… teraz nie chce mi się nic… siły mi się kończą…
Bilans wtorek:
Dieta: Kcal<300 Skinny zaliczona:)
7 jabłek
pół grajpfruta
Ćwiczenia: przysiady 40+40
Inne: Ziaja, herbatka „na biust”

Bilans środa i reszta dni…

Dieta:
2/3 maślanki
Pół grajpfruta
kawa bez mleka i bez cukru
załamanie=wszystkożerność do niedzieli włącznie
Ćwiczenia: brak
Inne: kremik-brak, herbatkę tylko raz zapomniałam
Wczoraj mój były-niebyły do mnie pisał, odrzuca, nie chce$ spotkania i jednocześnie robi nadzieje… i znowu polały się łzy… Czuje złudność ale nadal mam nadzieje… w mojej głowie siedzi chochlik, który każde mi dziś bez umiaru żreć
wszystko, czego sobie nie zabroniłam ( w diecie na trądzik), bez głodu,
bez powodu, bez kontroli… on wie, że od jutra zmiana… przez niego
tracę sukces, już dziś jest ponad 45kg… Ponadto były-niebyły  – kolejny powód by się nażreć
na pocieszenie…
 Dziś kefirowy detoks ( w weekend nie dało się uniknąć smażonego tłuszczu ) trzeba wypłukać złe rzeczy czymś zdrowym (nie mylić z przeczyszczeniem) Poszło dośc gładko, poczęstowana odmówiłam pysznych chrupek orzechowych (konserwanty, sztuczne aromaty, barwniki i smażony niezdrowy tłuszcz). Pierwszy dzień skinny girl zaliczony.  Na jutro planuję dietę jabłkową plus pół grejpfruta (54,5kcal) na śniadnie. Wyliczyłam, że , żeby zmieścić się w SG mogę zjeść 7 jabłek. Dziś próbowałam ćwiczyć naczczo, zrobiłam skośne brzuszki ale nie za wiele bo bardzo mnie to zmęczyło i zaczynało mi się robić niedobrze… nie potrafię ćwiczyć przed śniadaniem:(
Bilans dnia niedziela:
Dieta: żarcie (wszystko z wyjątkiem cukru, kofeiny i słodyczy)
Ćwiczenia: 40 przysiadów, łażenie
Inne:
- herbatka „na biust” (ziółka zmieniające gospodarkę hormonalną aby cycki nie malały, by ogólne kształty się kiedyś zakobieciły)
- Kremiki: Ziaja (wyszczuplacz)
- Witaminy
Bilans dnia poniedziałek:
Dieta:
pomarańcza 106kcl
2 kefiry kościan 0% 2x 144kcla
Suma: 394kcal |Skinny girl 400kcla zaliczona
Ćwiczenia:
brzuszki skośne 20 w obie str
przysiady 30+45+30 czyli 95

Inne:
- herbatka „na biust”
- Kremiki: Ziaja
- Witaminy
Dzisiaj [piątek] zobaczyłam sens tej całej walki i odmawiania sobie prawie
wszystkiego, co uwielbiam… Na wadze Przed śniadaniem, a po toalecie
zobaczyłam… 44kg! Ale nie to jest ważne, jestem bardzo praktycznie
nastawiona do życia, oceniam po efektach. Bałam się, że sylwetka się nie
zmienia i że zostanę szkieletem z grubymi udami. Cud się jeszcze nie
zdarzył, kolana niby ciut mniejsze ale bałabym się jeszcze założyć
spódniczkę przed kolano, najwyżej „równą” z kolanami. Uda nadal tłuste
ale troszkę schudły, dzięki czemu nieproporcjonalnośc całych nóg troszkę
mniej rzuca sie w oczy 9 jak na starych zdjęciach z nad morza, gdzie
ważyłam podobniej, jak teraz, niż jak zaczynałam prowadzić tego bloga.
Dzięki temu mogłam dziś po raz pierwszy założyć rurki i się nie brzydzić
swoich nóg przed lustrem. Ba! nawet je kupiłam:) Wybrałam model jeansów „pognieciony”, który cudownie marszczy mi się na za chudych łydkach dając wrażenie normalnych nóg, lustro pokazało nogi proporcjonalne, jak z moich thinspiracji… dreamc come true:) To, nic że przekupka trochę zawyżyła cene tych jeansów domyślając się, że będzie mi w nich dobrze… dwa tygodnie albo miesiąc temu przymierzałam jakieś gniecione jeansy, jak szybko je założyłam tak jeszcze szybciej, z obrzydzeniem zdjęłam… bez lustra widziałam, że coś nie tak w nich z moimi nogami. Dziś lepsze jeansy na lepszych nogach dały nowe światło na to, co wydawało się ciemne i szare…
Diety dziś brak, jedyne, co robię to trzymam się zasad diety na zdrową cerę oraz zjadłam pół grepfruta (za każdym razem piszę inaczej nazwę tego owocu…) Ubolewam nad zjedzoną wieczorem kaloryczną kaszką bananową ale chciałam babcie jakoś zachęcić, żeby zjadła pożądną kolację więc zjadłyśmy razem (ostatnio się źle czuła więc powinna o siebie dbać a ja o Nią).
Do rodziców przyjechałam w sukience, nie wzięłam żadnych spodni bo są mi zbyt luźne i byłoby widać, że schudłam. Jem przy nich normalnie (tzn dużo za dużo i znów boję się, że waga zacznie jechać do góry). Niejedzenie cukru i sztuczności zaakceptowane, mum zauważyła, że mam ciut lepszą cerę i zgadza się  z tezą, że to od niejedzenia cukru. Na sugestie upieczenia placka pomaga fraza „chyba nie chcesz, żebym straciła to co zyskałam przez męczenie się i niejedzenie cukru, wiesz jak lubię słodycze i chińskie zupki…”. mam nadzieję, że następnym razem uda mi się podobnie „wygładzić” niejedzenie białego pieczywa lub smażonego tłuszczu („dzięki  awokado i oliwie z oliwek zamiast frytek moja cera….”) Postanowiłam też wrócić wcześniej do miasta edukacyjnego aby mieć swięty spokój do nauki oraz… niejedzenia. Chciałam wracać z ciotką tylko boję się czy zrozumie moje antycukrowe nastawienie… to dla mnie chodząca jadłodajnia, której nie sposób odmówić…  Mam duży, napchany jedzeniem brzuch, aż się wypukły zrobił:( Nawet gdybym mogła nie zachowywać pozorów i jeść mało to i tak chyba bym nie wytrzymała mając tyle cudów w lodówce i na stole… Z przeżarcia nie mogę robić brzuszków;(( Pobiłam znów rekord przysiadów ( te sukcesy dają siłę!) chciałabym zrobić więcej ale znów coś kolano pobolewa boję się, że przesadzę…
Bilans dnia [piątek]:
Dieta: przeżarcie ale bez cukru, słodyczy i płatków kukurydzianych + pół graypfruta
Ćwiczenia: 40 przysiadów, 5 min spadającego hula-hop, godzina spaceru
Inne herbatka „na biust”
Kremik: Ziaja
Bilans sobota:
Dieta: przeżarcia ciąg dalszy, udało mi się zachować zasadę „bez cukru” nad tależem słodyczy u babci^^ od poniedziałki Skinny Girl
Ćwiczenia: 40+20 przysiadów
Inne herbatka „na biust”, witaminy
Kremik: Ziaja