Ważę 45 kg.
Zaczynam gubić cycki mimo ziołowych tabletek na ich powiększenie (lub raczej zachowanie)
Moje ohydne proporcje się lekko zacierają z utratą wagi, nadal wyglądam źle.
Wybrany kierunek studiów to pomyłka, organizacja zajęć na uczelni wraz z
beznadziejnym miejscem zamieszkania skutecznie utrudniają mi
znalezienie pracy w Mieście.
Gdzie nie pójdę to nie pasuję, czuję się nie na miejscu, nie chcą mnie... tyle wywieszonych ogłoszeń, wysłanych CV, rozmów o pracę... Nic. Próbowałam już startować do wszystkiego od stażu w HR do zdziry w klubie go-go. Już przychodząc w te, jakże skrajne miejsca na rozmowę pytałam się sobie "co ja tutaj robię" a oni niemo"co ty tutaj robisz"...
Zbyt bezpośrednia, za mało ogłady, nie ten poziom.
Zbyt nieśmiała, nie nadaje się, w ogóle inny styl, ja nawet na zdzirę nie pasuję...
Takie nie wypowiedziane wprost, wyzierające zza "do widzenia" i "dziękuję"
Zajmuję się wieloma rzeczami, mam dużo różnych umiejętności ktoś mi nawet powiedział
"mówią, że jak ktoś jest od wszystkiego to jest do... niczego"
Nie chodzi to już tylko o pracę ale o towarzystwo, ubiór, spędzanie wolnego czasu, studia, wszędzie, jak puzzel z innej układanki.
Nie wiem, czym jestem i po co, do niczego nie pasuję, w niczym nie jestem wystarczająco dobra tylko przeciętna albo początkująca, wiecznie z boku, wiecznie ta odstająca i nie do pary.
Zgubiłam siebie.
"Nigdy nie czułam się częścią jakiejś grupy.
Zawsze miałam wrażenie, że stoję gdzieś obok, niby blisko, ale nie na
tyle blisko by być wśród innych i ciałem i duszą. I to uczucie miałam
zawsze i w szkole, i na koncertach, w mojej drużynie siatkarskiej, na
forach. Wszędzie. Zawsze się czułam tak, że nigdzie w pełni nie pasuję. A
zawsze chciałam znaleźć sobie taką grupę ludzi, szukałam, starałam się
dopasować do innych. Ale mimo starań zawsze miałam poczucie, że odstaję."
Cytat z jakiegoś forum, dokładnie tak mam.