poniedziałek, 4 kwietnia 2011

archiwum kwiecien 2011

Dobry przedświąteczny bilans zepsóła mi matka… zaserwowała zapiekankę z pieczarkami, żółtym serem, mięsem i masłem, którym przesiąkła cała kanapka wogóle wszystko jakieś tłuste i kaloryczne okropnie, byłam wściekła, miłam ochote tym o ścianę rzucić ale ostatecznie po ciuhcu podzieliłam się z psem. Potem było świąteczne żarcie, MŻ się nie sprawdziło bo skoro trochę to czemu jeszcze nie jeszcze troszkę? Objęłam strategię nażreć się słodkiego do obrzydzenia, tek, żeby było mi niedobrze na samą myśl o słodyczach… w efkcie pogorszyła mi się cera, pryszcze zrobiły się czerwone, waga poszła w górę (we wtorek naczczo 45,6kg) a mi wcalę nie zbrzydło słodkie, znów nadużywam miodu… we wtorek miało już być bez słodyczy ale najpierw na spotkaniu z przyjaciółką skusiłam się na lody, a potem na rodzinnym spotkaniu nieszczęśliwie usiadłam między ciotką a wójem, którzy na zmianę mi nakładali różne mięsa, a potem jeszcze musiałam ciasto jeść:(  Wybaczcie, że na tak długo znikłam ale głupio mi było tak tu pisaż przeżartą… nie lubię świąt… Weekend majowy też jest „be” bo będzie trzeba wrócić do domu, gdzie pojęcie dieta i odchudzanie nie ma racji bytu… miałam jechać za granicę ale wszystko się zepsóło, gdy już byłam pewna i szczęściwa, że pojadę… jestem na siebie zła, że źle to rozegrałam, za dużo się namyślałam i marudziłam… chciałabym cofnąć czas i w ostatniej chwili pojechać… czemu ja zawsze muszę wszystko zepsuć… nie mam już sił… Jest ciepło, za ciepło dziewczyny pokazują piękne zgrabne nogi, a ja mogę tylko wyć w duszy i marzyć… Dobijają mnie też moje cycki ( a raczej ich brak…) ostatnio notorycznie zapominam herbatki „biust” – zapewne dlatego, że już dłuższy czas ją piję i zero efektów… Chcę do końca maja schudnąć do 40 kg (choć już przestaję wierzyć, że to zmieni moje nogi i, że wogóle mi się uda…) i zacząć brać tabletki.

środa
w nocy jeszcze drugie 100g tych pianek truskawkowych…
od rana:
pół litra maślanki
ciemna bułka z ziarnami
zielona hebata
lyzeczka miodu
kostka białej czekolady
część pieczarek i przesiąkniętego tłuszczem chleba (o reszcie zapiekanki opowie moj pies;p)
czarna herbata z miodem
woda z miodem i cytryną
czwartek
jedzenie chude + udko na obiad
rower 30min

piatek

jedzenie chude
kilka wisni slodzonych z kompotu
2 ptasie mleczka
obiadowa ryba
+rower 30min
sobota

żurek na obiad
czekolada
słodkie płatki
chude jedzenie
+rower 40min
niedziela, poniedziałek
żarcie + cukier
wtorek
nieudane MŻ i znów słodkie…
środa
zielona herbata z ziołami „biust”
tymianek i podbiał (cukier;/ )
litr soku pomidorowego
litr mleka
płatki owsiane
kilka łyżeczek miodu
+eveline
czwartek
litr mleka
płatki owsiane
miód
z. herbata + ziółka „biust”
i zapewne domowa kolacyjka…;/
Serdecznie dziękuję kumplowi, który pdarował mi tabliczkę białej czekolady (powody tego czynu dość zawiłe;p). Dziękuję też ciotce, która dała mi, między innymi dobrymi rzeczami, słodzone musli i nowy słoik miodu (którego będę zapewne nadużywać…). Owacje na stojąco dla mojego kochanego kuzyna, który podarował mi przywiezoine z Niemiec pianki Haribo obtoczone w różowym, truskawkowym cukrze…
Dzięki, że mnie złamaliście… właśnie, gdy zaczęłam kontrolowć, to, co jem i wracać do dietowych oganiczeń; sama nigdy bym tych słodyczy nie kupiła i nie zjadła, ze słodką nieświadomością szkodliwości swoich gestów daliście mi to, co najgorsze…
Jedyne szczere podziękowania należą się Wam Kochane, które też walczycie i mnie wspieracie;*
oraz… mojemu własnemu żołądkowi, który zbuntował sę w sobotę bólem za wrzucanie w niego co popadnie… pobolewał czasem przy jedzeniu aż do wczoraj… pomógł mi się opamiętać i jeść małokaloryczne rzeczy przy rodzicach w niedzielę:)
Dziś [wtorek] udało mi się pojeździć rowerem z ciotką, po mimo, że nie byłam na to przygotowana (sukienka, buty…)
Tak ogólnie to…
Zauważyłam, że pomimo rozpierającej energii i entuzjazmu, w sercu  jestem nieszcześliwa i rozgoryczona, wewnętrzny ból zagłuszam kupowaniem rzeczy, które mi się podobają (bluzka, sukienka, w planach biżuteria, torebka i inne) oraz… żarciem. Tutaj pokłon w stronę 2 byłych, którzy zostawili zardzewiałe gwoździe w moim sercu… Nie potrafię realizować swoich marzeń, dążę do nikąd, roniąc czarne łzy pogrążam się w ciemności… nie wiem nawet, czy posiadnie idealnych nóg i ogólnie czy bycie piękną mnie uszczęśliwi, czy to jest to, czego naprawdę pragnę…
Co z tego, jeśli mnie nikt nie pragnie…

Bilanse żarcia i ćwiczeń:
sobota
żarcie
+ rower 2 razy po 15min
niedziela
kanapka białego chleba z masłem
2 wątróbki
herbata mięta z miodem
2 sucharki
kaszka lekkostrawna bananowa kilka porcji
zielona herbata z miodem
poniedziałek
pół litra mleka 0,5%
kefir 1 litr
1,5 rządka białej czekolady;/
kaszka popijana herbatą zieloną
miód
+ 30 przysiadów
wtorek
o,5 l mleka 0,5%
1,5 rządka białej czekolady
kefir kościan naturalny
w planach
trarożek
kiwi
a rzeczywisty ciąg dalszy to
kiwi
kromka ciemnego razowego chleba (taka zbita, ciężka)
pasta jajeczno-serowo-awokadow z czubrycą i jogurtem
100g pianek Haribo w truskawkowej otoczce
jogurt Bio 150g z Biedronki
2 mandarynki
JustFit tropikalne 1 porcja
zielona herbata z miodem
orzechy włoskie
+rower ok 20-30min
Cóż mam powiedzieć… dalej wrzucam w siebie dobre rzeczy w złych ilościach. Skinny Girl umarła a jej miejsce zajął PAsibrzuch… Miodu już tylko 1/4 słoiczka zostało… jedyny grzech ciężki to ok 200g frytek z mikrofalówki. Za karę mi brzuch sterczy… nowa sukienka jest mi ciasna (tzn taka na styk, trudno mi oddychać jak się w nią wcisnę. Wczoraj waga pokazała 46,2kg, dziś po śniadaniu 46,6kg… Przytyłam… Boję się, że weekend w domu (nie wymówię się od zakazanych smażonych potraw) i niedalekie święta(przymus żarcia jaj, wędlin i zakazanych słodyczy) moga mnie wrócić do wagi startowej… Wczoraj wykręciłam się od kolacji, zjadłam tylko podwieczorek, do tego przebierałam się przy matce, żeby pokazać jej się w nowej sukience efekt? Matka stwierdziła, że SCHUDŁAM i chciała mnie wgonić na wagę, udało mi się poprzestać na skłamaniu, że warzę ok 47,8 (schudłaś, było „8″ musisz zjeść coś tłustego na kolacje nie zjadłaś nic… itd). Wytłumaczyłam spadek wagi egzaminem i jakoś przeszło, wzięłam do pokoju puszkę tuńczyka w tłustym sosie, który stoi po dziś dzień. Boję się, że nie długo kłamstwo stanie się prawdą… obżeram się mlekiem i maślanką z płatkami kukurydzianymi (a w domu nie przejdzie mleko 0,5% tylko pełnotłuste…). tragedia… kolana nie są jeszcze idealne ale już nie boję się co będzie jak sukienkę mi wiatr podwieje, chcę nosić moją nowość przed kolano (choć tego troszkę się boję).  moje kolana są bardziej kościste i mniej straszą niż kiedyś… Mogę wreszcie  kompletować ciuchy w pewnym stylu, który od dawna mi się podobał (ale nie mogłam sie tak ubierać bo on wymaga pokazania kolan) Boję się, że stracę ten cudowny sukces… Dziś gdy nie było rodziców poszłam jeździć na rowerze stacjonarnym, po świętach zaczynam bezwzględnie Dukana. ostatnio jestem pełna energii ale nie potrafię jej ukierować na coś pożytecznego…. np na dietę, ćwiczenia, doskonalenie swoich umiejętności, szyciu rzeczy w nowym wymarzonym stylu, mam pełno pomysłów, chcę wszystko na raz, a nie potrafię się określić… Miałam się znów mierzyć ale boję się, że będzie więcej lub bez zmian i się załamię… biorę miarę, gdy będę pewna, że będzie mniej cm… Kupiłam niedawno duże hula-hop idzie mi tak samo źle jak z małym, będę polować na spodenki neoprepenowe w Tesco, od poniedziałku chcę wlaczyć, a od dziś (jak tylko będzie okazja) – ćwiczenia!
Bilans kilku dni:
Dieta:
wszystko, co dozwolone w ilościach nadmiernych + frytki
dziś jak wyżej ale + tłuszcz z domowych posiłków
Ćwiczenia:
raz hula-hop,
dziś rower stacjonarny i obiecuję coś jeszcze dopisać
D o p i s a n e : rower 20min :)
Inne:
herbatka „biust” (tylko wczoraj zapomniałam),
kremik Ziaja na spalanie tłuszczu (kończy się już, szukam czegoś innnego)

Rower…

7 komentarzy
Egzamin za mną, boję się, czy zdałam… coś napisałam kilka pytań jest ok czyli jest powód żeby robić sobie jakieś nadzieje na pozytywną ocenę… oby życie znów mnie nie rozczarowało… kiedyś byłam większą pesymistką i miałam miłe niespodzianki, a teraz… porażka. Znalazłam śliczną sukienkę, bez naramek, przed kolano, rozmiar 34. Obiecałam sobie, że jak zdam to ją sobię kupię ( to nic, że nie wiem na jaką niby okazję mi się przyda jest dość elegancka…) a jak nie zdam to oddam po kilku dniach bez śladów używania (można tak).  Przymierzyłam i się zachwyciłam:D Ładnie w niej wyglądałam, mimo, że trochę odsłaniała kolana (nawet one wyglądały ładnie, zastanawiam się teraz tylko czy to spełnienie pierwszego celu czy… magia sklepowego lustra) no i wreszcie mam konkretny rozmiar, nie żadne między 36, a 34 każde gdzieś za obcisłe lub wiszące… Mam rozmiar dokładnie 34 i jestem z tego dumna! Ale… po ostatnim obżarstwie… aż wstydzę się pisać jak usprawiedliwiałam się egzaminem… Po kolei… Wtorek utrzymałam jeszcze skiny (ciężko było na jabłkach…) w środę starannie zaplanowałam, co zjeść, żeby zmieścić się w limicie – jadłam zgodnie z planem, do którego tylko dodałam zakazaną kawę żeby nie zasnąć nad książkami ale… złamała mnie zupełnie wizyta u koleżanki… przyszłam, żebyśmy się wymieniły notatkami, ona koniecznie chciała mnie czymś poczęstować kawa? może tosta? jemy kolacje może też chcesz hot-doga? postawiła mi przed nosem miskę cukierków… zjadłam 1 i coś pękło… poszedł jeszcze tost, kilka następnych cukierków, chipsy i naastępna kawa. Wróciwszy do siebie dalej żarłam, w nocy nie spałam, ciągle jadłam dosłownie zjadałam stres. Nauka to doskonałe usprawiedliwienie ( przecież mózg trzeba odżywić, trzeba sie pocieszyć i nabrać sił żeby nie zasnąć…)  w piątek dzien mleka z płatkami kukurydzianymi i kawy. Piłam dużo kawy i nawet zaczęłam sypać do niej zakazany cukier. Wczoraj jadłam, na co miałam ochotę (nawet paczkę „delicji”) Dzisiaj praktycznie też… z rzeczy złych zjadłam batonika, kupiłam sobie wspaniałe mrożone ważywa ale zjadłam je z frytkami z zamrażarki… „skoro zjadłam już batnika to i tak złamałam zakaz trzeba zjeść frytki żeby się na skinny nie kusić…” Porażka… Może się obudzę jak owa wspaniała sukienka będzie mi za mała… i tak ją kupię i powiesze w widocznym miejscu, będę się męczyć tak długo aż nie wrócę do 34 – będę miała mobilizację…
Z rowerem nie wyszło… rodzice nie chcą mi pozwolić wziąć z domu roweru bo i tak go tu do windy nie zmieszczę (mają rację niestety…). O ewentualnym trzymaniu go w piwnicy mogę zapomnieć bo ostatnio były włamania do piwnic… Zostaje opcja chodzić na rower do ciotki i być zależna od jej widzimisie – wczoraj chciałam pojeździć ale ciotka stwierdziła że za późno za zimno i wiatr jest… (było ciepło i jeszcze starczyłoby słonca na 15 min jazdy…) nie chcę być znów od kogoś zależna! Cieszę się tu brakiem rodzicielskiej kontroli i swobodom stanowienia o sobie i mam wpaść z deszczu pod rynne?! Nie chcę tego… nie wspominając już, że u ciotki zmarnuję dużo czasu (zasiedzenie, zatrzymanie, zagadanie…) i zjem dużo kalorii (zawsze coś do jedzenia mi dadzą… a jak wrócę z roweru to NAPEWNO już będzie czas na kolacje albo inny posiłek, na którym będę musiała zostać…) co spalę na rowerze to dwakroć w siebie wrzucę… bezsens, kretynizm i wściekłość… Plan był taki genialny, o niebo lepiej jest pojeździć sobie rowerem niż pocić się przy ćwiczeniach. Przysiadów jestem w stanie zrobić max 40 powtórzeń, a rower da mi 40 MINUT ruchu. Myślałam o kupieniu sobie dużego hula-hop ale zanim się nauczę kręcić to sąsiedzi z dołu mnie pogonią jak będę ciąglę stukać kółkiem o podłogę… zesztą strasznie mnie to męczy 5 max 10 min próby kręcenia i umieram… Szukałam spodenek neopropenowych i nie znalazłam ale słyszałam, że w Tesco mają… w tym sklepie mają dużo ciekawych i tanich rzeczy… jak tam pójdę to pewnie kupię jakieś nieplanowane żarcie albo inne rzeczy i nigdy nie będę miała przy sobie jednorazowo całej kwoty potrzebnej na „zakup” sukienki. Ostatnio chciałabym wszystko mieć, za wiele rzeczy na raz (zarówno rzeczy materialnych, pięknego wyglądu, żarcia  jak umiejętności i wiedzy). Jestem chodzącą porażką i sprzecznością… Nie wiem czego chcę, gy byłam zajęta nauką miałam tysiąc genialnych pomysłów… teraz nie chce mi się nic… siły mi się kończą…
Bilans wtorek:
Dieta: Kcal<300 Skinny zaliczona:)
7 jabłek
pół grajpfruta
Ćwiczenia: przysiady 40+40
Inne: Ziaja, herbatka „na biust”

Bilans środa i reszta dni…

Dieta:
2/3 maślanki
Pół grajpfruta
kawa bez mleka i bez cukru
załamanie=wszystkożerność do niedzieli włącznie
Ćwiczenia: brak
Inne: kremik-brak, herbatkę tylko raz zapomniałam
Wczoraj mój były-niebyły do mnie pisał, odrzuca, nie chce$ spotkania i jednocześnie robi nadzieje… i znowu polały się łzy… Czuje złudność ale nadal mam nadzieje… w mojej głowie siedzi chochlik, który każde mi dziś bez umiaru żreć
wszystko, czego sobie nie zabroniłam ( w diecie na trądzik), bez głodu,
bez powodu, bez kontroli… on wie, że od jutra zmiana… przez niego
tracę sukces, już dziś jest ponad 45kg… Ponadto były-niebyły  – kolejny powód by się nażreć
na pocieszenie…
 Dziś kefirowy detoks ( w weekend nie dało się uniknąć smażonego tłuszczu ) trzeba wypłukać złe rzeczy czymś zdrowym (nie mylić z przeczyszczeniem) Poszło dośc gładko, poczęstowana odmówiłam pysznych chrupek orzechowych (konserwanty, sztuczne aromaty, barwniki i smażony niezdrowy tłuszcz). Pierwszy dzień skinny girl zaliczony.  Na jutro planuję dietę jabłkową plus pół grejpfruta (54,5kcal) na śniadnie. Wyliczyłam, że , żeby zmieścić się w SG mogę zjeść 7 jabłek. Dziś próbowałam ćwiczyć naczczo, zrobiłam skośne brzuszki ale nie za wiele bo bardzo mnie to zmęczyło i zaczynało mi się robić niedobrze… nie potrafię ćwiczyć przed śniadaniem:(
Bilans dnia niedziela:
Dieta: żarcie (wszystko z wyjątkiem cukru, kofeiny i słodyczy)
Ćwiczenia: 40 przysiadów, łażenie
Inne:
- herbatka „na biust” (ziółka zmieniające gospodarkę hormonalną aby cycki nie malały, by ogólne kształty się kiedyś zakobieciły)
- Kremiki: Ziaja (wyszczuplacz)
- Witaminy
Bilans dnia poniedziałek:
Dieta:
pomarańcza 106kcl
2 kefiry kościan 0% 2x 144kcla
Suma: 394kcal |Skinny girl 400kcla zaliczona
Ćwiczenia:
brzuszki skośne 20 w obie str
przysiady 30+45+30 czyli 95

Inne:
- herbatka „na biust”
- Kremiki: Ziaja
- Witaminy
Dzisiaj [piątek] zobaczyłam sens tej całej walki i odmawiania sobie prawie
wszystkiego, co uwielbiam… Na wadze Przed śniadaniem, a po toalecie
zobaczyłam… 44kg! Ale nie to jest ważne, jestem bardzo praktycznie
nastawiona do życia, oceniam po efektach. Bałam się, że sylwetka się nie
zmienia i że zostanę szkieletem z grubymi udami. Cud się jeszcze nie
zdarzył, kolana niby ciut mniejsze ale bałabym się jeszcze założyć
spódniczkę przed kolano, najwyżej „równą” z kolanami. Uda nadal tłuste
ale troszkę schudły, dzięki czemu nieproporcjonalnośc całych nóg troszkę
mniej rzuca sie w oczy 9 jak na starych zdjęciach z nad morza, gdzie
ważyłam podobniej, jak teraz, niż jak zaczynałam prowadzić tego bloga.
Dzięki temu mogłam dziś po raz pierwszy założyć rurki i się nie brzydzić
swoich nóg przed lustrem. Ba! nawet je kupiłam:) Wybrałam model jeansów „pognieciony”, który cudownie marszczy mi się na za chudych łydkach dając wrażenie normalnych nóg, lustro pokazało nogi proporcjonalne, jak z moich thinspiracji… dreamc come true:) To, nic że przekupka trochę zawyżyła cene tych jeansów domyślając się, że będzie mi w nich dobrze… dwa tygodnie albo miesiąc temu przymierzałam jakieś gniecione jeansy, jak szybko je założyłam tak jeszcze szybciej, z obrzydzeniem zdjęłam… bez lustra widziałam, że coś nie tak w nich z moimi nogami. Dziś lepsze jeansy na lepszych nogach dały nowe światło na to, co wydawało się ciemne i szare…
Diety dziś brak, jedyne, co robię to trzymam się zasad diety na zdrową cerę oraz zjadłam pół grepfruta (za każdym razem piszę inaczej nazwę tego owocu…) Ubolewam nad zjedzoną wieczorem kaloryczną kaszką bananową ale chciałam babcie jakoś zachęcić, żeby zjadła pożądną kolację więc zjadłyśmy razem (ostatnio się źle czuła więc powinna o siebie dbać a ja o Nią).
Do rodziców przyjechałam w sukience, nie wzięłam żadnych spodni bo są mi zbyt luźne i byłoby widać, że schudłam. Jem przy nich normalnie (tzn dużo za dużo i znów boję się, że waga zacznie jechać do góry). Niejedzenie cukru i sztuczności zaakceptowane, mum zauważyła, że mam ciut lepszą cerę i zgadza się  z tezą, że to od niejedzenia cukru. Na sugestie upieczenia placka pomaga fraza „chyba nie chcesz, żebym straciła to co zyskałam przez męczenie się i niejedzenie cukru, wiesz jak lubię słodycze i chińskie zupki…”. mam nadzieję, że następnym razem uda mi się podobnie „wygładzić” niejedzenie białego pieczywa lub smażonego tłuszczu („dzięki  awokado i oliwie z oliwek zamiast frytek moja cera….”) Postanowiłam też wrócić wcześniej do miasta edukacyjnego aby mieć swięty spokój do nauki oraz… niejedzenia. Chciałam wracać z ciotką tylko boję się czy zrozumie moje antycukrowe nastawienie… to dla mnie chodząca jadłodajnia, której nie sposób odmówić…  Mam duży, napchany jedzeniem brzuch, aż się wypukły zrobił:( Nawet gdybym mogła nie zachowywać pozorów i jeść mało to i tak chyba bym nie wytrzymała mając tyle cudów w lodówce i na stole… Z przeżarcia nie mogę robić brzuszków;(( Pobiłam znów rekord przysiadów ( te sukcesy dają siłę!) chciałabym zrobić więcej ale znów coś kolano pobolewa boję się, że przesadzę…
Bilans dnia [piątek]:
Dieta: przeżarcie ale bez cukru, słodyczy i płatków kukurydzianych + pół graypfruta
Ćwiczenia: 40 przysiadów, 5 min spadającego hula-hop, godzina spaceru
Inne herbatka „na biust”
Kremik: Ziaja
Bilans sobota:
Dieta: przeżarcia ciąg dalszy, udało mi się zachować zasadę „bez cukru” nad tależem słodyczy u babci^^ od poniedziałki Skinny Girl
Ćwiczenia: 40+20 przysiadów
Inne herbatka „na biust”, witaminy
Kremik: Ziaja

wtorek, 1 marca 2011

Archiwum 3-2011

Wpisy z okresu: 3.2011

Kefirowa dzień 3
100% nabiału, nawet nie byłam zbytnio głodna. Znów się z nim spotkałam, myślę, że po raz ostatni. Wymusiłam na nim odpowiedź, co myśli o naszej znajomości. Nie dość, że powiedział, że to nie to, to, jeszcze, że przytulanie to trochę mu mało i więcej by chciał… Zamilkłam, w milczeniu zebrałam swoje zabawki i wróciłam do siebie, odprowadził mnie kawałek ale wynagrodziłam go za to pełną ignorancją… Tak będzie lepiej, nie można ciągnąć w nieskończoność tak bezsensownej znajomości… słodki był, taki miś do przytulania ale dobrze, że to skończyłam… wszystko… zanim się zakocham, zanim zrobie sobię nadzieje, zanim znudze mu sie jako taka zabaweczka, zanim zostałabym porzucona. gdy życa się jako pierwsza to mniej boli, lub nawet można uniknąć bólu. Brakowało mi uwag lub smsów sugerujących podobanie się, zauroczenie, staranie… Płytka znajomość nie jest dobra na dłuższą metę, zresztą on miał na mnie zły wpływ. Po spotkaniach nie szłam na zajęcia, nie mogłam zasnąć  w nocy, a dziś(środa) miałam dziwny realistyczny sen, który mogłam świadomie przerwać rzeczywistym ruszeniem się… dziwne to było.
dziś (czwartek)
 miała być dieta owocowa ale nie wyszła, przez wieczór spędzony już z rodzicami. Przyszły moje nasionka i herbatka wspomagająca gospodarkę hormonalną (czas najwyższy bo mi cycki znów troszkę zmalały!) Nie wzięłam żadnych spodni, żeby matka się nie czepiała, że są luźniejsze, przyjechałam w sukience. O mały włos nie odkryła czemu ma służyć zamówiona przeze mnie herbatka (na paczuszce była naklejka „naturalny sposób na piękny biust”) była bardzo ciekawa składu i zapachu, ostatecznie spróbowała i stwierdziła, że przypomina ziółka, które kiedyś sama piła na trądzik więc jest dobrze. Udało mi się przekonać ją też, że nie będę jadła cukru w imię pięknej cery. Niestety kcal dużo, już nawet nie sumowałam. Po kolacji i po toalecie ważyłam 44,1kg. Niby schudłam ale nie widzę tego po sobie… aczkolwiek czasem gdy spojrzę w lustro gdy mam dobry humor to nogi już nie wydają się tak ohydne, jak wcześniej. Jutro muszę je zmierzyć znów. Możliwe, że wady odrobinę mniej się żucają w oczy, jak na zdjęciach sprzed kilku lat, gdzie ważyłam mniej ale też wzrost był kilka cm mniej… więc nie wiem… Przymierzałam cudowną spódniczkę do połowu uda, może ją kupię jako zachętę i mobilizacje…  a może wydać ową kasę na spodenki neoprepenowe? (zamiast owijania nóg folią i legginsami). Znalazłam wyjaśnienie działania diety nabiałowej…
podczas badań nad czynnikami wpływającymi na zjawiska tycia i chudnięcia
okazało się, że bardzo ważną rolę odgrywa w nich właśnie wapń. Dieta
bogata w ten pierwiastek zwiększa zdolność organizmu do spalania
tłuszczu. Kiedy wapnia brakuje, komórki gromadzą tłuszcz i powiększają
swoją objętość.

Przeprowadzono eksperymenty, które dowiodły, że znaczenie ma nie tylko
ilość, ale także postać wapnia. Osoby z nadwagą łykające preparaty
wapniowe spalały o 26% kalorii i o 38% tłuszczu więcej niż ochotnicy,
którzy odchudzali się w ten sam sposób, ale nie brali wapnia. Wyniki
były jeszcze lepsze, gdy wapń pochodził z naturalnych źródeł, przede
wszystkim z nabiału. Niektórym odchudzającym się podawano trzy posiłki
dziennie o łącznej zawartości wapnia 1200-1300 mg. Spalili oni o 70%
kalorii i o 64% tłuszczu więcej niż pozostali uczestnicy eksperymentu.

Przez wczorajsza akcje milczenie spałam chyba 4 godziny… wyśpię się i poodwiedzam;*
sroda
Dieta
kefir Jana 400ml razy dwa 46kcal/100g czyli 184kcal/butelka 400ml
Maślanka Mleczna Dolina ok 700ml 44kcal/100g czyli 308kcl/zjedzona porcja
Suma: 676kcal
Kremik Ziaja
Witaminy tak
Ćwiczenia przysiady 30+30
czwartek:
Dieta:
pomarańcza
sok z marchewki 24h 500ml
kolacja… :
skibka bagietki z masłem
kawał bagietki
mały brzuszek z makreli
herbata z miodem
zielona herbata z miodem i połówką cytryny
maślanka z płatkami owsianymi, wapnem i odrobiną miodu
połówka pomarańczy
Kremik Ziaja
Inne: herbatka „biust”, witaminy
Ćwiczenia:
brzuszki skośne 35 w obie strony
Drugi dzień kefirowo-maślankowy, tym razem 100%. Nie czuję głodu, wręcz przeciwnie czuję się syta i ciężka ale patrząc na kalorie powinno być ok. Nie wiem czy i ilę chudnę, nie mam możliwości się zważyć. Znikł mi jeden syf z policzka, którego od dawna się wstydziłam taki strupowaty, czerowny, be. Zaczynam wierzyć we właściwości oczyszczające takiego jadłospisu – jutro jeszcze raz to powtórzę, potem dzień owocowej i kontynuacja ograniczania kcl ale zdrowiej. Dziś spędziłam trochę czasu ze szarlotkowym znajomym. Chciał mnie wyciągnąć na pączka, póżniej proponował, że kupi mi ciastko (sam coś chciał, a było mu głupio samemu;p) pod koniec coś przebąkiwał o frytkach, jadł przy mnie batonika w czekoladzie… jestem wielka, konsekwentnie odmawiałam i mówiłam ,ze miałabym ochotę na jakiś kefir – kupił mi go:) chciało mi się wyć nad tym wszystkim, czym chciał mnie skusić byłam zła, że wystawia na próbę moją silną wolę, nawet miałam ochotę mu się zwierzyć, żę dbam o cerę i trzymam dietę ale… poco, kim on dla mnie jest? Nikim, nawet nie jestem w nim zakochana, znajomy do przytulenia. Niczego nie wnosi w moje życie, wręcz obniża mój poziom, muszę się przy nim pilnować, gdybym zgodziła się wpaść do niego na herbatkę to już bym nie wróciła o tej godzinie, o której bym chciała, nie pouczyła się, zjadła coś dziś niedozwolonego,  możliwe, że nie poszłabym jutro na zajęcia… mam swoje marzenia i ambicje nie mogę ich tak głupio stracić… za jaką cenę  te wszystkie pokusy? za przytulanie, namiastke pocieszenia po przeszłości…
wygrał z pączkiem i ciastkiem
Boję się czy rodzice nie stwierdzą, żę schudłam, czy nie będą robić problemów, jeszcze bardziej wmawiać jedzenie, jeszcze więcej częstować i zachęcać do zjedzenia tego czy tamtego (weekend będzie w domu) Mdli mnie jak myslę, jak będę musiała im odmawiać i po tysiąc razy mówić n i e … Czy nie zacznę żreć wszystkiego nawet bez jakiegoś głodu czy powodu, czy uda mi się udawać głodną i nie jeść zbyt wiele, nie skusić się na swoje ulubione rzeczy… No i wreszcie, czy mówić o diecie, że nie chcę jeść smażonego tłuszczu cukru i wszystkiego co z konserwantammi? Mogą to zinterpretować jako odchudza się i robić problemy, prawić morały… co ich to obchodzi, że taka dieta NAPRAWDE ma służyć poprawie cery, a jedząc dużo kcl (przy nich) wg tych rygorów nie schudnę… ale oni uważają od zawsze, że powinnam jeść więcej, żeby utyć. Przejście na zieloną herbatę przeszło, prośba o zapas gotowanych wątróbek zamiast smażonego kurczaka także… będę musiała obserwować ich reakcje i słowa. Uważnie  trzymać język za zębami, żeby nie mówić o swojich planach za dużo albo nawet wcale… oby tylko to dobrze rozegrać i nie powiedzieć za dużo… Najchętniej jadłabym przy nich normalnie (tzn bez diety i licenie kcl) ale  zachowaniem swoich nowych zdrowych zasad. Muszę też pamiętać, żeby wziąc z domu miód oraz nasionka i herbatkę (mam nadzieję, że do tego czasu przyjdą…

Bilans dnia wtorek (dziś):

Dieta:
maślanka milko 45kcl/100g czyli 225kcl/opakowanie 500ml
kefir Kościan 0% 36kcl/100g czyli 144kcl/op 400ml
Kefir Zott 45kcl/100g czyli 180kcl/opak100ml
Suma: 579kcl
zielona herbata: nie
woda tak
Kremik: Eveline (ostatni)
Inne: witaminy
Ćwiczenia:
brzuszki skośne 30
przysiady 30+30
brzuszki zwykłe 3
Postanowiłam połączyć swoją dietę z dietą na trądzik. Mam brzydką, nierówną kolorystycznie cerę z pryszczmi, skoro i tak męczę się z dietami to czemu nie spróbować? Żadne kremy nie pomagają, witaminy minerały działają tylko do pewnego stopnia, zielona herbata tylko na początku pomagała. Na czym to będzie polegać? 
tak w skrócie:
-na śniadanie grajpfrut, mandarynka lub pomarańcza (codziennie!)
-zero kofeiny (kawy, czarnej herbaty) i alkoholu
-żadnego cukru, barwników i konserwantów (żegnajcie kochane chińskie zupki i kisiele…)
- żadnego smażonego tłuszczu, smalcu, tłustych kiełbasek itp
- minimum soli i ostrych przypraw
- unikać białego pieczywa
co można?
+zielona herbata, naturalne soki, warzywa
+słodzenie miodem, stevią, słodkim mlekiem w proszku, owocami
+cynk, witaminy, minerały, ogórecznik (bioręod dawna)
+tłuszcze „dobre” to oliwa z oliwek i awokado (ew. inne roślinne)
+wszystko inne, co jest naturalne bez konserwntów i innych -
więcej TUTAJ oraz TU
Do tego wymyśliłam nacieranie skórką grejpfruta i/lub używanie mydełka, kremu itp z grejpfrutem (gdy obieram ten owoc to ładnie się skóra wygładza i podkoloryzowuje zdrowo) Nie wiem jak przekonam rodziców do tych tłuszczy bo mają bzika na punkcie mojego jedzenia (wg nich powinnam jeść tylko rzeczy ociekające tłuszczem, żeby nie być za chuda). mam nadzieje, że nie zauwżą mojej mniejszej wagi…  zresztą i tak pewnie będę musiała sobie odpuścić trochę przyjeżdżając do domu…
Przed właściwą dietą robię 2 dni diety oczyszczjącej z toksyn maślankowo-kefirowej. Nazwa mówi, co można jeść oprócz wody… bez limitu kalorii i głodu (a ja i tak liczyłam). Później może dzień grejpfrutowej lub owocowej i to co do tej pory ale zdrowiej. Miałam zacząć od dziś ale ta pomarańcza… od jutra:) Przy okazji przeczytałam, że na takiej diecie chudnie się nawet 1 kg dziennie (aż za dobrze) i że działa dobrze na cerę.
byłam kiedyś na diecie maślankowej i polecam:) trwała 5 dni, jest gdzieś
szczegółowo opisana na forum. W ciągu tych 5 dni schudłam 5 kg,

szybkie rezultaty. Warto nadmienić, że dieta maślankowa ma również
pozytywny wpływ na cerę: nawilża, poprawia jej ukrwienie, eliminuje
nadmiar tłuszczu, zmniejsza podrażnienia i wypryski

znalazłam forum gdzie dziewczyna opowiadała że gdy
miała angine piła same kefiry i maślanki i po dwóch tygodniach choroby
schudła 10kg.!!!.No i tak się zaczeła moja przygoda z
kefirami.Codziennie piłam kefir 0% tłuszczu buteleczke 500ml i to mi
starczało na cały dzień Codziennie schodziło mi gdzieś tak 1kg

Nadal się nienajlepiej czuję, źle mi się oddycha, szybko się męczę ale już ciut lepiej. Jestem dziś syta (od dawna marzyłam o diecie, która pozwala się nażreć..) Przyglądałam się dziś swoim nogom i myślałam, że jest lepiej ale… jest jak było:( Sudafed też odstawiłam bo nic mi nie daje oprócz chemii (jutro zrobię pożądek po tym świństwie). Dzień trochę przymulony, jakbym wczoraj się gdzieś szlajała (a wykręciłam się od domówki i nigdzie nie byłam). Łaże dziś jakaś sztywna i niebystra, niekumata, spóźniona, „śpiąca” czuję się jakbym ćpała coś ( nigdy w życiu tego nie robiłam…) Do tego naprzmiałe palce odmwją współpracy i operują 2 razy wolniej (koszmar w sklepie płacić drobnymi) całoksztaut mnie dobija… Idę się kąpać, potem poćwiczę, poczytam Wasze blogi i na Motylkowe wpadnę (o ile wcześniej nie zasnę…
Bilans dnia sobota:
Dieta:
Danon naturalny z „przyprawą do chleba z masłem” 5kcl(?) 109kcl
kawa z łyżką mleka w proszku odtłuszczonego 18kcl
sok pomidorowy pudliszki 300ml 57kcl
cappucino  automatu 62kcl
zupka kremowa z grzankami i pietruszką 110kcl
herbata 1l z 2 łyżeczkami cukru 40kcl
Suma 401kcl
Inne: Ziaja
Ćwiczenia nie

Niedziela
:
jogurt gruszkowy 145kcl
pomidor z przyprawą 5 kcl + 26kcl
jogurt z ziarnami zbórz danone 158kcl
jabłko 35kcl
herbata biała (kubek) z 2 łyżeczkami cukru 44clk
1 cukierek joguś 20kcl?
obiadek Gerber 124kcl/190g
Suma: 557kcl
Ćwiczenia:
20 brzuszków skośnych ( w obie srtony)
przysiady 20+20
20 brzuszków zwykłych
mostek
wieczorem wszystkie ćwiczenia próc mostka jeszcze raz uff ciężko…
Inne: spodenki termiczne, Eveline

Poniedziałek (dziś):

Dieta:
Duża pomarańcza 106kcl
maślanka milko 45kcl/100g czyli 225kcl/opakowanie 500ml
kefir Kościan 0% 36kcl/100g czyli 144kcl/op 400ml
maślanka Jana 1,5% 42/100g czyli 315/op750ml
kefir Jovi 0% 36kcl/100g czyli 144kcl/op.200ml
Suma: 934kcl (za dużo jutro tylko kefiry)
zielona herbata: tak
Kremik: Eveline 2 razy
Inne: brak
Ćwiczenia ostatecznie tylko przysiady 25+25
Powinnam już spać, zmęczona byłam ale po kąpieli mi przeszło… Gorzej się czuję, kaszlę, Sudafed ładnie oczyścł zatoki ale nic więcej ruszyć nie chce. Doszłam do wniosków, że za mało płynów przyjmuję i to może wzmacniać moje problemy.  1,5l herbaty i 1l soku pomidorowego, jutro będę piła jeszcze więcej bo widzę poprawę. Martwię się, że jutro znajomi mnie gdzieś wyciągną na żarcie lub picie… Nie będę siedziała przy pustym tależyku i udawała, że mi coś jest, nie przyznam się  do diety – nie zrozumieją ani też nie będę się od nich izolować i zostawać sama i smutna z liczeniem swoich kalorii… Niejedzienie niczego do końca dnia też złe bo zniszczy mój plan jedzenia czegoś co 3 godziny ( a widzę, że ta taktyka pomaga, spodnie muszę ciaśniej paskiem spinać czyli chudnięcie w toku). Odkryłam sok pomidorowy, jestem  w szoku, że ma tak mało kalorii. Jutro postanawiam kupić go znowu, do tego wasy i deserek lub obiadek dla niemowlaka (zdrowe, z witaminami i mało kalorii) i jakiś mały jogurt.  Nie mogę się wziąc do nauki:( leniwa jestem. Dziś zrobiłam maraton po centrach handlowych. Wiem, co kupię. Spotkałam się znów z kimś. Rozmowa. Inteligentny, wyżywa się w sporcie i muzyce, dorosły ale w rzeczywistości to taki mały chłopiec. Po co to? Trochę zmusza moje szare komórki do myślenia podczas dialogu, urozmaica dzień, uniemożliwia myślenie o przeszłości. Na chwilę…
Bilans dnia:
Dieta:
filiżanka płatków corn flakes 113kcl
sok pomidorowy pikantny 1l (popijany przez pół dnia) 170kcl
kisiel z kawałkami owoców 116kcl
herbata z cukrem 2 łyżeczki 45kcl
sałatka z owoców 100g xkcl
Suma: 444kcl + sałatka(?)
Ćwiczenia 25 przysiadów, dużo łażenia po mieście
Inne: Sudafed, Ziaja
Znalazłam maskotkę na pocieszenie… facet zwykły, bez jakiś specjlnych planów na życie, miła przytulanka, delikatna, dość wyrozumiała na moje wszystkie widzimisie. Niestety lubi gotować, przez jego szarlotkę i słodzoną herbatę psuję swoją dietę. Tłumacze sobię to w celach integracyjnych, na pocieszenie… ale ile można się pocieszać, muszę zrzucić ten tłuszcz z ud! Z takimi biansami mi to wieki zajmie…:(
Zmalały mi, i tak maleńkie cycki: herbatkę zwiększającą ilość estrogeu (czytaj biodra+ i cycki+) wprowadzam do diety najszybciej jak się da, właśnie zapłąciłam za herbatkę i czekam na przesyłkę.
Jakiś czas temu przeczytałam o wspaiałej roślince o nazwie stewia. Jest słodsza od cukru i bez kalorii (marzenie dla takiego łasucha na słodkie, jak ja…) poza tym przy drożejącym cukrze to może się opłacać… dotąd roślinka mało znana w Polsce.
>TU INFO< >TUTAJ< link do forum. Kupiłam nasionka, czekam na paczuszkę…
Paznokcie mi urosły, przestałam obgryzań, nie wiem dlaczego, może dlatego, że myslę tylko o kaloriach i jedzeniu i nie mam czasu na bzdury…? Dostało mi się „z nieba” 70zł, myślę, jak je wydać…. waga kuchenna, upatrzone buty, ładna torebka czy sukienka motywująca do pracy nad nogami…? (no na to ostatnie to mi mi raczej nie starczy…;p)
Ostatnio też nie umierm z głodu, nie męczę się jak wcześniej. Nie wiem, czy to cudowne działanie Sudafedu czy żołądek przyzwyczaja się do mniejszej ilości jedzenia…Zrobiłam mały fotomontaż (zdjęcie swoje+zdjęcie jakiejś dziewczyny z cudnymi nogami) wygląda nawet realistycznie, żadne cm i kilogramy nie określają celu tak jasno, jak zdjęcie:) Strażnik marzeń (mały dzwoneczek) dostał nowy łańcuszek i znów mi pomaga.
Bilans z…
Poniedziałek:
Dieta:
polewka ok 300ml (mąka 41kcl, maślanka 102kcl) 143ckcl
płatki kukurydziane ok 114kcl
kawałek precla(?) z masłem ok 100kcl
herbata z miodem 48kcl
—-
Jogurt Danon naturalny mały 109kcl (?)
deser ryżowo-czekoladowy 128kcl/100g -> kubeczek /180g 230kcl
małe kiwi 56
garstka żurawiny suszonej
2 kubki mleka 3,2%
i… 3 kawałki ciastka xxxkcl
Suma: 800kcl plus ciastka… :(
Ćwiczenia: nie
Woda: tak
Inne: Sudafed

Wtorek:

Dieta:
pół obważanko-precla(?) ok 70kcl
jogurt ananasowy 97kcl/100g -> kubeczek 150g
naturalny Danon 109kcl
pomarańcza 106 kcl
Suma: 435kcl
Ćwiczenia:
mostek,
różności dla kręgosłupa,
20 przysiadów
10 półbrzuszków skośnych
Inne:
Spodenki termiczne, Ziaja, Sudafed
Woda nie
Z. herbata tak
środa:
Dieta:
kisiel słodka chwila 119kcl
maślanka 250ml 113kcl
maślanka 250ml 113kcl
bydyń waniliowy słodka chwila 84kcl
2 kwałki ciasta jabłkowego z kruszonką ok 300kcl
cherbata z cukrem 20kcl
Suma: 749kcl
Inne: spodenki termiczne, Ziaja, Sudafed
Woda nie
Z. Herbata tak

Bilans dziś:

Dieta:
kilka chrupek 50kcl
ciasto jabłkowe ok 150kcl
herbata z cukrem 20kcl
budyń waniliowy 83kcl
filiżanka płatków corn flakes 30gram 113kcl (zjedzone w 2 ratach
Suma: 416kcl
Inne: Sudafed, Ziaja, spodenki termiczne
Ćwiczenia: brzuszki skośne po 20 w każdą stronę & 20 przysiadów
Woda i z.herbata tak
Wczoraj zasnęłam płacząc… że takie coś jak ja nie ma dostępu do serc chłopaków inteligentnych, szanujących siebie i kobiety, z zasadami i pasją… na wysokim poziomie. Nawet nie uważają mnie za kobiete tylko za znajomą, kumpla lub powietrze… Podobam się tylko facetom płytkim i nudnym , nie mającym nic do powiedzenia… swoje w życiu przeszłam, pragnę kogoś, kto mnie zrozumie i pociągnie wyżej… pozwoli zapomnieć o przeszłości, rozweseli i zaaakceptuje… o silnym charakterze… Taki ktoś rozstał się, trochę posmutał i… spotkał inny smutek, z którym stworzył radość, a ja jeszcze zbieram kawałki siebie i płaczę, płaczę, płaczę… Mój związek-nie związek milczał długi czas… dziś przemóił i sprawił, że znów się topię w morzu łez,  ma mnie dość, chce… sam nie wie czego chce… ostetecznie spełniłam prośbę, a właściwie żądanie o czas na przemyślenie i dostałam kupę nadzieji… ciekawe, po co mi ją dał… żeby nie palić mostów i wrócić, czy żeby pogłaskać kotka, przed utopieniem… żeby był cięższy o złudzenia i szybciej poszedł na dno…?
Przeklęte prawo równowagi… gdy coś zaczyna się układać inne rzeczy się walą… nigdy nie za dobrze…
Liczby liczone o poranku…
kolano 35-33=2cm mniej
udo 49-46=3cm mniej;*
nad kolanem 36-33,5=2,5cm mniej
pod kolanem 31,5-29=2,5cm mniej (kurwa, tu miało być bez zmian!)
Waga: 49-46=3kg mniej
Bmi było 18,44
jest  17,31
Od jutra znów dieta, medytacja szczęścia nad ulubionym jogurtem, jedyna radość, któej mogę być pewna, sprawiedliwość, zasłużona nagroda…

Nijak

3 komentarzy
Dzień bez diety, staram się jeść co 3 godziny i nie podjadać w międzyczasie, jednak, jak już się dobiorę do jedzenia to do pżeżarcia, zero hamulców, czuję się ciężka, boję się ważyć dziś było już 47,1 kg. Jeszcze tylko jutro… Jedzne, co poztecznego dyiś zrobiam to dorwaam się do roweru i wyjechaam w teren na sflaczazch oponach. Pół godziny mnie totalnie wykończyło brak kondycji ale czułam uda:) W tv widziałam urywek jakiegoś programu o odchudzaniu, gdzie mówili, że tłuszcz zaczyna się spalać po pół godziny wysiłku… A ja już po chwili wysiłku zdycham, a pół godziny jest dla mnie istną męczarnią i kresem wytrzymałości (do tego wysiłek musi być zmienny, raz większy raz mniejszy, żębym mogła odetchnąć) Spalenie tłuszczu wysiłkiem jest dla mnie ręcz niemożliwe… Lustro pokazało mi dziś figurę szkieletu z wielkimi udami i wypukłym brzuchem czyli okropność… Od poniedziałku walki ciąg dalszy.  Dopadł mnie znów katar, dobry pretekst aby kupić Sudafed i sprawdzić, jak działa na diecie.
Bilans dnia:
Spalacze: Eveline
Woda nie
z. herbata tak
Ćwiczenia: 30 min na rowerze (tym razem normalny rower)
Piątek. Nie wiem, czy jest sens pisać dietę i liczyć kalorie skoro to nie jest żadna dieta. Matka zauważyła, żę chyba schudłam bo spodnie luźniejsze:( W dom tyle smacznych i złych rzeczy… wszystko w zasięgu ręki, nie w sklepie, nie w markecie, tylko tu, obok… Myślałam ostatnio żeby sobie kupić letnią sukienkę przed kolano, taką śliczną, którą będę pragnęła założyć. Tylko…. czy to mnie nie zdołuje czy nie stwierdzę, że to niemożliwe albo nie nakręci za bardzo, że wpadnę w jakąś paranoje? Dziś po śniadaniu waga pokazała już 46,5kg :(
Bilans dnia:
Dieta nie
Ćwiczenia: 10 min intensywnie na rowerku
Przyspieszacz: Ziaja
Woda tak z cytryną
Zielona herbata tak
Jutro chcę jeść niezbędne minimum i kręcić się po kuchni dla niepoznaki, zaprzyjaźnić się z psem… dziś było wielkie obżarstwo, czuję się syta i cięzka:(
**************
Dziś (czwartek) ostatni dzień diety. Wracam do rodziców, a przy nich nie mogę dać po sobie  poznać, że się odchudzam bo będą robić problemy, które mi napewno nie pomogą w osiągnięciu celu… kolacja już musiała być „normalna”. Myślałam, że z kilogram schudłam, po kolacji weszłam na wegę, a tam… 46kg! Cieszę się z wagi (i to jeszcze w dzień dostania okresu!), jutro zmierzę nogi. Jedynym światkiem mojego schudnięcia jest śliczny, niedawno kupiony swetarek, nie był mi za duży ale też nie obcisły. Obecnie dekold jakoś mi się rozłazi. Gdzie schudłam? Chyba wszędzie po trochu, moje proporcje się nie zmieniły. Dobrze, że matka jeszcze niczego nie zauważyła, i że biust się trzyma. Boję się, że nawet przy figurze anorektyczki będę miała grube uda… A samopoczucie? nie wiem, czy szybciej się nie męczę ale to mogło mi się tylko wydawać. Nie lubię chodzić głodna, smutno mi, że słodkie ciastka, frytki i słodkie jogurty z płatkami w nieograniczonyc ilościjuż nie są rzeczami dla mnie, gdy się na nie skuszę to mam wyrzuty sumienia, że zaprzeczam sama sobie i depczę swoje marzenia. Ale są też dobre strony bo mały jogurt po 3 godzinach głodu smakuje inaczej niż gdybym go zżarła ot tak bo był pod ręką lub zżarła owego jogurtu pół litra. Delektuję się każdym gramem, cieszę gdy nadchodzi czas na przekąskę, planuję co mam ochotę zjeść, stoję w sklepie przed lodówką i myślę, czy bardziej ucieszy mnie bananowy czy wiśniowy smak. Liczę kalorie. Nawet gdy dzień jest do dupy to (przy zachowaniu zasad) co 3 godziny czeka mnie malutka radość, na którą mogę czekać. Moje myśli są zajęte, nie mam czasu na myślenie o rzeczach niemiłych lub nieważnych. Teraz sens ma nie tylko życie, nauka i jakieś dlasze cele ale tu i teraz, ta godzina, ta chwila. Ograniczanie jedzenia ma dla mnie wady i zalety ale podsumowuję to pozytywnie, nie myślałam, że to, co było katorgą może nie być wcale takie złe…
Moja waga
Martwię się, że mogę stracić swoją śliczną wagę w ten weekend, cała satysfakcja i wysiłek znikną… Ale też czytałam niedawno, że w dietach małokalorycznych trzeba co jakiś czas np raz w tygodniu zjeść więcej, żeby rganizm nie przesawił się natryb oszczędnościowy i nie przestał chudnąć (więc załamka w diecie co jakiś czas byłaby nawet wskazana…). W domu mam stary rowerek stacjonarny i gdy nie ma nikogo będę się do niego dobierać:)
Dieta:
herbata 4kcl
płatki cornflakes 30g (filiżanka czarna) 376kcl/100g  czyli 113kcl
jogurt naturalny ze zbożami 158kcl
kisiel z kaw. owocow 126kcl
—-kolacja—
herbata z miodem 48kcl
śledź solony kawałek ok 50g 109kcl(?)
garśc popcornu ok 150kcl(?)
kanapka razowa 95kcl
margaryna masmixo  10g w 530kcl/100g czyli 53kcl
ser biały 35g 211kcl/100g czyli 74kcl
—-
aktiplus Biedronka 79kcl
pieczywo chrupkie razowe 1 szt 54kcl
Suma mojej diety 534kcl
Suma z domową kolacją 1063kcl :(
Ćwiczenia 5 min intensywnego rowerku
Woda nie
Herbata zielona tak
Spalacz Eveline
Dzień5 16 marca 2011
Wreszcie mam dostęp do Internetu. Mimo wszystko prowadziłam
swój dzienniczek, poprzednie dni zamieszczam poniżej. Dziś staram się jeść
mało, co 3 godziny. Zafascynowana spodenkami odchudzającymi postanowiłam zrobić
coś, co będzie działało podobnie – nie przepuszczało powietrza i dawało efekt
sauny. Kupiłam legginsy za kolana i folię spożywczą. Coś wykombinowałam,
testuję.
Dieta:
Zielona herbata 4kcl
Koktajl witaminami 100kcl
Jogurt mały bananowy 97kcl/100g kubeczek 145kcl
Koktajl Wit. 100cl
w planach
Koktajl Wit. 100kcl
Coś co ma 50kcl
Suma: 499kcl
Ćwiczenia: Spacer lub bieganie
Inne: spodenki termiczne
Woda tak
Witaminy tak
 
*****************************************
 
Dzien4 15 marca 2011
Byłam głodna, nie zdążyłam zjeść śniadania, zapomniałam wziąć
czegoś do jedzenia. Kupiłam mały jogurt ale nie miałam łyżeczki żeb go zjeść.
Dobrze, że chociaż wodę miałam. Popołudniu było mi chwilami niedobrze, im
później tym gorzej. Swój jogurt zjadłam o 16.00 + zielona herbata z łyżeczką
(dwoma…) cukru na pocieszenie. Od razu poczułam się lepiej.  Słyszałam, że trzeba jeść coś co 3 godz, żeby
przyspieszyć przemianę materii, spróbuję się jutro do tego zastosować. Po
biegach rewelacji nie ma  nic nie boli
ale jak dziś kawałek podbiegłam to nogi są „zmęczone” i cięższe do
podnoszenia. Boli odrobinkę wew. część ud. dziwne, zawsze po wf mocno bolały
mnie uda i to tam, gdzie tłuszczyk… Wieczorem wylądowałam w barze kebabowym
(nie sama). Miałam ochotę na coś burzącego marzenia (kebab, zapiekanka,
cokolwiek złego) ale widząc grubą (chorobliwie otyłą) babę za ladą i
wspominając poranną wytrwałość zdecydowałam się na herbatę. Postanowiłam najeść
się duszącym zapachem. Zostałam nagrodzonaJ Kończąc zauważyłam,
jak grubaska czyści maszynę kebabową… Psikała całą metalową powierzchnię
maszyny za i pod kebabem jakimś Cifem
w sprayu, oczywiście mięsu też się dostało
… To musiało być coś
żrącego
bo tłuszcz lekko schodził, a zapach, który do mnie doszedł był
ostry. Motylki moje kochane! Nawet, jak kiedyś porzucicie diety, STRZEŻCIE SIĘ KEBABÓW!
Zszokowałam się, żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia, mogłabym to jakoś nagłośnić i
ostrzec więcej osób. Słyszałam o różnych starych i odświeżanych kebabach ale to
było wyjątkowo nieodpowiedzialne!
Dieta:
Mały jogurt poziomkowy 95kcl/100g zjadłam 150g czyli 142kcl
Herbata zielona z 2 łyżeczkami cukru 44kcl
Pół suchej białej bułki posypanej sezamem i makiem 100?kcl
Herbata  z kostką
cukru 20kcl
Suma: 306kcl :D
Ćwiczenia:
1 godzina spaceru (dodatkowego, tego, co chodziłam z
konieczności nie liczę)
Witaminy: nie
Woda: tak
Inne: nie
 
***************************************
 
dzien3 14 marca 2011
odpokutowuje wczoraj, żadnych soków i maślanek, tylko woda i
herbata. juto muszę coś z płatkami owsianymi zjesć, żeby się zasycić. Piszę na
własnym komputerze bo mi internet nawalił, obawiam się, że zmarnowałam 50zł na
doładowanie karty sim, którego nie trawi modem… chyba konflikt taryf
telefonicznej i internetowej, powinnam nie doładowywać awaryjego staartera:(
dziś rano stałam się posiadaczką kilku przydatnych gadżetów z konkursu, więc
byłam w znakomitym humorze i nie myślałam o jedzeniu. Nie wiem już ile kcl ma
gotowana wątróbka… nie wierzę, że tylko 100 jak wynika z moich obliczeń.
teraz IDE BIEGAĆ .
Jestem:) Byłam w ruchu 40 min, z tego dużo więcej chodziłam
i odpoczywałam niż biegałam ale zmęczyłam się trochę, zaczynam od kondycji
bliskiej zera. Czekam na jutrzejsze zakwasy, wtedy będę wiedziała, że nie
męczyłam się na marne.
miąsz z mandarynki ?
wątróbka gotowana ok 100kcl
zielona herbata 4kcl
—–
jogurt biszkoptowy 292kcl
jogurt biszkoptowy 292kcl
cienka skibka ciemnego pieczywa 30g ?
zielona herbata 4kcl
Suma:
 
witaminy tak
picie wody tak
cukier nie
 
****************************************
 
PORAŻKA!!!
Najgłupszy pomysł: myślenie, że Lu mnie zasyci i ma mało
kalorii. Chciałam coś jeść często aby zwięksyć przemianę materii, a miałam w
sklepie w ręcę zwykłe dobre petitki… głupia jestem:( Było więcej wolnego niż
wczoraj, znajomi wyciągnęli mnie do Mc, były promocje… Zjadłam te mordercze
fytki jeszcze! Czemu nie wzięłam kawy lub jogurtu? A bo na to nie było
promocji… Postanawiam nie pić kawy (bo nie potrafię bez mleka i cukru
(zbędnych kalorii), jest okropna, gorzka) ale brać tabletki kofinowe
(potrzebuję czasem nie być senna, pozatym kofeina przyspiesza przemianę
materii). Boję się szlajać po osiedlu samej po 22.00 (chociaż bywałam i później
i nic mi się nie stało…) Czyli już wiecie jak dziś „biegałam”
Niech mnie kotoś w tyłek kopnie!
Niech na każdej kalorycznej rzeczy zamiast etykietki było
zdjęcie ud z mojej naj thinspiracji… przed i po…)
Może wtedy wytrzymam… Odczuwam brak strażnika marzeń,
jednak mi pomagał i pilnował…
 
maślanka 1l 450kcl
ciasteczka lu go! 223kcl
frytki:( 316kcl
kawa rozpuszczalnaz 1 łyzeczką cukru 45kcl
1 kostka czekolady mlecznej 32kcl
0,5l wody smakowej 100kcl
2 wątróbki gotowane ok 200kcl wczoraj zle policzylam
zielona herbata bez cukru 4kcl
skibka suchego chleba razowego ze sliwkami – nie wiem nie
chce znac kcl…
Suma: 1370kcl…
 i byłam (jestem) dziś
GŁODNA
 
Bilans dnia:
zielona herbata
witaminy
Reszta: zjebałam…

Dieta1

3 komentarzy
Jestem zmęczona… ledwo szłam, na zajęciach ostatnich walczyłam z chęcią na sen. Znów zero ćwiczeń, nie mam siły, była tylko ponad godzina spaceru. Nawet gdybym była bardziej funkcjonalna to bałabym się gdzieś dziś wychodzić. Strasznie niekapująca i spóźniona jestem. Gadałam z kimś o legitymacjach mając na myśli indeksy, nie skserowałam, tego, co miłam skserować, weszłam na pasy gdy jechał samochód. Nie wiem czy to ze zmęczenia (mało snu i ostatnio dużo stresu) czy z głodu i braku składników odżywczych dla mózgu.. boję się siebie gdzieś zabieać. Czułam dziś, że jestem na diecie, ciągły głód ale kalorii sporo:( Błędem dnia był sok grejpfrutowy, nie wiedziałam że to może mieć TYYYYLE kalorii, poza tym kosztował ponad 5 zł i nie sycił. Szkoda, że nie mam przy sobie wagi… może kupie jakas, jak bede miala kase…. czytałam też ostatnio o spodenkach neoprepenowych i myślałam o zrobieniu czegoś, co tak działa (nie przepuszcza powietrza) ale nie moge dostać leginsów za kolana… Widziałam dziś dziewczynę dużą ale nie z nadwagą z ochydnymi udami i koklanami, problemy jak moje tylko w wydaniu xxl. Fuj, dlaczego nie ubrala wyzszych kozakow… ale też cicha radość, że inne dziewczyny też mają ochydne nogi (istnieją takie, nie jestem sama)
Bilans dnia:
Dieta:
szklanka kawy z mlekiem waniliowym (takie miałam) i 2 łyżeczkami cukru ok 120kcl
jogurt awokado 121kcl
litr soku grejpfrutowego 400kcl
litr wody smakowej (znów źle ale przynajmniej się znudzi i nie skusi więcej) 200kcl
1 wątróbka drobiowa gotowana ok 136kcl
Suma: 977kcl
Cwiczenia: brak
Inne: witaminy, godzina spaceru
Nie jestem zadowolona, cały dzień chodziłam głodna, a tyle kalorii zżarłam:( Niby nie przekroczyłam złotego tysiąca ale chciałam mniej, bo za tydzień będę musiała jeść „normalnie”, musi mi z tego odchudzania coś z efektów zostać mimo obżarstwa w weekend. Teraz też jestem głodna:( ale na ładne nóżki na lato/wiosnę trzeba popracować więc się męczę…

wtorek, 1 lutego 2011

archiwum luty 2011

Tak zaczynałam ...

Skasowała mi się notka, którą pisałam… nawet wściekać mi się nie chce, zmęczona jestem…
Wstawiam tylko suwaki, które niedawno zrobiłam aby jasno i ralnie określić swoje cele. Nie wiem tylko, jaki rozsądny czas sobię wyznaczyć na ich realizacje (nie za długo ale żeby było możliwe ich osiągnięcie)
waga związana z wymiarami, które chcę osiągnąć:
wymiary:



i takie podsumowanie…

ten słodki kotek pokazuje, jak jestem zadowolona ze swoich efektów, jak oceniam swoje postępy
na dziś 2 punkty za dobre chęci i prowadzenie bloga
Bilans z 4 dni:
zielona herbata  – codziennie
spalacze – Ziaja codziennie ale od dziś rozgrzewająca Eveline
ćwiczenia – brak (czekam na dostawę hula- hop w sklepie, chcę kupić je wreszcie)
inne – Strażnik Marzeń (od wczoraj czyli 24 luty )
masaż szorstką gąbką 2 dni tak, 2 dni nie

Nieuk

3 komentarzy
Od jutra znów szaleństwo, niby się nnie przemęczam ale ta organizacja dnia mnie dobija. Muszę już poważnie się uczyć bo egzamin coraz bliżej… za blisko. Nie przeczytałam posiadanej bibliografi, prezentacje dopiero zaczynam przygotowywać do druku, wydrukowałam 1… a jest ich 8. Stresuję się, że nie zdążę się nauczyć, w wielkim Mieście Edukacyjnym jakoś lepiej to ogarniałam. Będę miała mało czasu ale postaram się przejść po sklepach i opatrzyć za wymarzonym kółkiem, później już „tylko” nauczyć się nim kręcić i robić to regularnie, przez godzinę dziennie… Od ćwiczeń nadal mam luz, biodro jeszcze odmaia współpracy… a miało być tak pięknie…
Bilans dnia:
Ćwiczenia: rozciąganie nóg
Spalacz: Ziaja
Inne:
zielona herbata
szorstka gąbka (kiedyś sobię skórę zedre…)
Jesem szczęśliwa:) okazało się, że moja ciocia ma hula-hop i to jeszcze z jakimś metalem w środku, dzięki czemu jest obciążone i lepsze efekty daje. Już nie mogę się dozekać, kiedy ją odwiedzę (za jakiś miesiąć) lub kiedy przyjedzie i mi je przywiezie (najwcześniej za 2 tygodnie). Znalazła się w domu maść końska ( ziołowa z rozgrzewającą kamforom). Niestety słabo grzeje, nie to co balsam Eveline. Mam nadzieję, że poprawi działanie wyszczuplacza Ziaja i pomoze na moje chrupiące kości, które uniemożliwiają mi ćwiczenia:( Do ortopedy jestem umówiona na kwiecień.
Dziś jadłam regularnie i mniej niż w ciągu tygodnia (mam wolne weekendy).
Czy można uksztautować kółkiem nogi? Można! Znalazłam 2 wspaniałe filmiki, muszę się tak nauczyć!
http://www.myspace.com/video/vid/39411663  http://vimeo.com/13816309
Już widzę, jak mi znikają cm w udach i kolanach od tych ćwiczeń, jak tym kobietom, które ostatnio cytowałam… Rozciągam się aby móc kręcić na nogach. Thinspiracja na dziś:
boskie nogi…
Bilans dnia:
Ćwiczenia: rozciąganie nóg
Spalacz: Ziaja
Inne:
zielona herbata
Sudafed 1tab
maść końska
szorstka gąbka
Po wczorajszym nie czuję żadnych zakwsów może nic nie dają te ćwiczenia, a może mam już odrobinę kondycji. Od wczoraj przytyłam, 49,2kg w rzeczch… wychodzę poza swoją magiczną granicę… niedobrze… pewnie dlatego, że przyszła do mnie ciota dzisiaj (jakby chrupanie w kościach było zbyt małą przeszkodą w robieniu ćwiczeń…). Nie ćwiczyłam dziś ale chyba dzięki wcześniejszym gimnastykom nic mnie nie boli ani nie dokucza w ciotowte dni.
Kilka dni temu naczytałam się o hula-hop i jego cudownych efektach, zachęciłam się. O dziwo, nawet moja mum popiera ten pomysł gdy powiedzałam jej, że chciałabym mieć mniej chłopską figurę i myślę nad kółkiem bo słyszałam, że jest na sylwetkę dobre…
Tylko jest jeden problem: nigdy nie umiałam tym kręcić, zawsze spadło po kilku obrotach. Myślę… kupować, czy nie… Kilka opnii z szerokiego internetu:
Ja zaczęłam krecić 4 dni temu w biodrach mam 1 cm mniej,!!a w tali 2 cm mniej polecam.!!!



powiem tak ja ćwicze od 20 marca czyli leciutko ponad 2 miesiące w
sumie nie miałam z czego ale tak mi zeszło: talia było 66cm jest 58cm,
biodro nie wiem bo nie mierzyłam, ale dół brzucha było 72 jest 67cm,
moim zdaniem sie opłaca, warto spróbowac, ja osobiscie polecam!


W 100% potwierdzam, że HULA HOP to genialne i niedrogie narzędzie,
które jest po prostu ŚWIETNE !!! CHCĘ ZAZNACZYĆ, ŻE W TYM WYPADKU
CIERPLIWOŚĆ BARDZO SIĘ OPŁACA JA UCZYŁAM SIĘ DWA DNI, ZANIM ZAJARZYŁAM JAK KRĘCIĆ ILE PRZY TYM BYŁO PŁACZU, I GNIEWU „ŻE SIĘ NIE DA!” TO JUZ TYLKO JA WIEM
MOJA WŁASNA WSKAZÓWKA: UCZCIE SIE PRZED LUSTREM KTÓRE OBEJMUJE PRAWIE
CAŁĄ SYLWETKĘ. MI BYŁO ŁATWIEJ. I NAJLEPIEJ UCZYĆ SIĘ SAMEMU, WTEDY NIE
WSTYDZISZ SIĘ KRĘCIĆ, BO TRZEBA SIĘ NAMACHAĆ BIODRAMI, BRZUCHEM ITDITP.
JAK BEDZIESZ SZTYWNO STAŁA, NIC Z TEGO NIE WYJDZIE NO, WIEC TERAZ WYNIKI: KRECIŁAM 10 MIN DZIENNIE, ALE CODZIENNIE!!, + ODŻYWIAŁAM SIE ZDROWO(OD 1000-1200KCAL), PRZEZ OK 6 MIES SCHUDŁAM OK 10 KG, W TALII Z 87 DO 72
I powiem szczerze, ze oprocz krecenia na hula hopie zbytnio sportu nie
uprawialam bo nie mialam czasu, a brzuch mam teraz tak umiesniony ze
kolezanki nie moga uwierzyc serio, POLECAM najlepiej krecic podczas słuchania muzyki pozdrawiam i trzymam kciuki za wszystkie początkujące
hula hop jest super ja pisałam ze mi wiele cleciało
z talii jakieś 7 cm nawet, troche przestałam kręcić ale od dziś nadal
zaczne, ja mam niewielkie kółko i wspyałam do niej ryż jest więc
obciążone i efekty sa , ja kręcetak 20- 25 minut dziennie

>odam Wam moje efekty bo jestem z nich czy tak czy siak dumna

BIODRA- było 90 cm, jest 86

TALIA- było 68 cm, teraz jest 64

Nie wiem jak z wagą bo nie miałam okazji się zważyć ale myślę że też coś spadło. Trzeba   odświeżyć temat  bo fajny :) Jak kręciłam   pustym   hula
hopem   przez  około   godzinę   dziennie   efekty   były już  po
miesiącu  u mnie . Teraz   kręciłam   jakoś tydzień przed świętami  1,5
h  obciążonym  0.5 kg plus   300 brzuszków dziennie   efekt po tygodniu :) , zaprzepaszczony  niestety  obżarstwem świątecznym


Bilans wczoraj:
Ćwiczenia: 0
Spalacz: Ziaja
Inne: zielona herbata,
Tak, jak mówiłam dobre chęci ustąpią lenistwu gdy dni będą bogatsze w obowiązki… zmęczenie to takie słodkie usprawiedliwienie… miałam dzisiaj ciężki dzień, muszę odpocząć… tak najłatwiej. Nawet piszę już co 2 dni… nie chcę, żeby marzenia zostały pogrzebane lenistwem, jak na moim poprzednim blogu… Wszystkie motyle liczą kalorie, planują głodówki, robią po 300 brzuszków, mają wzloty i doły i wlczą, a ja mam tendencje spadkową… aż wstyd bilans pisać… Utkwił mi w głowie cytat z „Czarnego Łabędzia”
Jedyną osobą, która teraz może stanąć ci na drodzę jesteś ty sama
Nażarłam się dziś jeszcze bardziej niż ostatnio… i co gorsza nie z żadnego przymusu ale z apetytu, odrobiny głodu i nie wiem czego jeszcze… stres? nuda? pocieszanie się? Porażka. Nawet wszystkich ćwiczeń z filmiku, który znalazłam na forum nie zrobiłam bo jestem zbyt syta (godz ok 1:30) i robiło mi się aż niedobrze. Waga zła, dokładnie 49kg w rzeczch.
Bilans dnia wczorajszego:

Cwiczenia:

-przysiady 20

Spalcze: Ziaja

Inne:

- zielona herbata

- szorstka gąbka Bilans dnia dzisiejszego:

Cwiczenia:

-przysiady 20

- brzuszki link doćwiczeń tu (4 ostatnich ćwiczeń nie zrobiłam)
Spalcze: Ziaja

Inne:

- zielona herbata

- szorstka gąbka
- peeling (kiedyś chyba skóre zdrapię z kolan i ud…)
W ostatniej notce zapomniałam napisć o zielonej herbatce, a piję cały czas. Polubiłam.
Przeżyłam poniedziałek, byłam zajęta i nie miałam czasu na myślenie o dacie, nie miałam szczęscia oglądać czczących ten kicz.
Oglądam Czarnego Łabędzia… też chcę dążyć do ideału… z całych sił…
Co z tego, że dziś i wczoraj mogłam sobie niejeść lub prawie nie jeść od rana do późnego popołudnia (poza domem) jak po powrocie dostaję obiad, a po godzinie, połtorej kolacje… i ich zdziwinie, że nie jestem głodna, moje marudzenie, że „tyle” nie zjem… Ile gadania i energii tracę na mówienie „starczy, dosyć, nie zjem więcej, za dużo” przy nakładaniu porcji obiadu, ile razy powtórzę słowo „nie”, żeby rozumiano, że nie chcę kawy, ciastka, batonika… nie, herbaty też nie chcę. Cholera mnie czasem bierze… szczególnie teraz, gdy coś mi proponują między obadem, a kolacją i jakie zdziwienie, że nie jestem głodna (jak sami jedli np o 13:00 to apetyt mają. Mam poczucie, że rodzice uważają, że moja niechęć do jedzenia jest wypaczona, a ja mam poczucie, że im tylko żarcie w głowie… Ale czy nadrabianie małojedzenia poza domem przez prawie cały dzień w 2-3 godziny jest normalny?? Nie. Ze szkoły wracałam o różnych godzinach, nie było problemu, teraz jest bo na najbliższe tygodnie mam zarezerwowany właśnie 1 chory rozkład dnia…
Nie wiem, jak i co mam jeść gdy będę poza domem… pomocy… nieregularne posiłki są złe dla organizmu (nie chce magazynować tłuszczyku na czarną godzinę w udach…) ale też nie mogę normalnie, syto jeść skoro i tak będę musiała cały dzień  „niezjedzone” obiadki nadrobić… Nie chcę tyć:(
Lubię jeść częśto, a po trochu bo szybko się zasycam, dopiero po dłuższym niejedzeniu mogę zjeść więcej ale do pewnego stopnia, a wtedy na dłużej jestem syta; chyba dzięki temu waga stoi w miejscu. Jednak rodziciele jescze się tego nie nauczyli i nauczyć nie chcą bo lekarz na bilansach móiłł, że powinnam przytyć parę kilo, żeby w razie choroby mieć z czego chudnąć (a chorowita jestem) tylko, że mi tak dobrze, lubię siebie chudą (koleżanki mi zazdrościły nie wiedząć o moich wadach), dobrze mi jest z taką wagą.
Właściwie dobrze było… Czytałam na różnych stronach i poradnikach, żę z nóg nie da się z bardzo schudnąć samymi ćwiczeniami… np
Prawdziwym problemem w chudnięciu z konkretnego miejsca na ciele jest
to, że tak naprawdę nie da się tego zrobić bez odchudzenia całego ciała.

W dodatku jak przeliczyłam funty na kochanej thinspiracji to uda jak moje miała dziewczyna przy wadze 51kg, a takie, jak chciałabym mieć przy wadze… 40kg. Szkoda, że nie napisała też wzrostu lub bmi…
Zmieniłam ćwiczenia z powodu chrupania w biodrze (czasem mi coś gdzieś nawali…)
Bilans wczoraj: (porażka, lenistwo)
Ćwiczenia: przysiady 10
Spalacz: Ziaja
Inne: Sudafed 1tbl, nacieranie ręcznikiem ud i kolan (lenistwo…)
Bilans Dziś:
Ćwiczenia:
- rozciąganie nóg by skutecznie robić inne ćwiczenia (nie dosięgam palcy…!)
- mostek 30sekund
- wąż 20x5s niskiego unoszenia nóg i rąk (leżenie na brzuchu) przerwy 1-2s
- niskie unoszenie nóg 20x5s (leżenie na plecach)
Spalacze: Ziaja
Inne: szorstka gąbka, Sudafed 1tabl (jeszcze wygonić katar)

Dół…?

3 komentarzy
Nażarłam się jak świnia:( Niby to tylko maślanka i płatki ale pół litra i pół małej paczki, żołądek mam napchny, trudno mi ćwiczyć… Znowu mniej, kość gra nadal. Jutro kończy się lenistwo, a zaczyna aktywność. Osiem godzin wśród nowych ludzi w nowym miejscu, stresuje się tym, pewnie dlatego tyle w siebie wkładam. Wypiłam kubek herbaty, właśnie jem pomarańcze… a mówię tylko o ostatnich dwóch godzinach… Nabyłam jogurt i zieloną cherbatę. Od dziś ją piję. Skasowało mi się konto gg (jakieś błędy w komputerze) założyłam od nowa, na zaimportowanej liście kontkt Jego z opisem {imiękurwy};* czy wymportowna lista kontaktów jest nieśmiertelna, nawet jak importuję poprawioną?! Kiedyś tam było MOJE imię, ksyfka, parę słodkości… Czemu już nie ja…? Znowu wspomnienia i cichy płacz, niemy krzyk… Nie chcę mieć jutro spuchniętych oczu… A co ma w opisie mój obecny chłopak? Swój świt, swoje humorki, mnie brak. Nie zasługuję na, to , co jakaś…? ;( gapię się w ekran i czuję spływające łzy. Osobnik, który mógłby sprawić, że o nabiorę do tego wszytkiego dystansu, rozchmurze się…. nie jest mną zainteresowanu, zchodzi się z byłą… Jeszcze jutro to pseudoświęto, nienawidzę go, wymyślił je jakiś egoista.
Wiki: Walentynki są też krytykowane za ich komercyjne i konsumpcjonistyczne
nastawienie. Są one wykorzystywane przez biznes i media do przełamania
stagnacji handlowej pomiędzy Bożym Narodzeniem a Wielkanocą.

Dla osób nie pozostających w związkach, tzw. singli (szczególnie określających się jako quirkyalone) walentynki mają charakter opresywny,
związany z „tyranią bycia w związku” i piętnujący osoby żyjące w
pojedynkę. Z tego powodu 14 lutego został uznany przez społeczność
quirkyalone za
International Quirkyalone Day, mający być w zamierzeniu antywalentynkami.
Bilans dnia:

Cwiczenia:

-przysiady 20

- brzuszki 30

- mostek 0,5 minuty

Spalcze: Ziaja

Inne:

- Sudafed

- zielona herbata

- szorstka gąbka
ciekawe, czy i kiedy zadziała zasada równowagi….

krrrlk!

2 komentarzy
Chrupie mi w lewym biodrze od wczoaj:( niby nie boli ale boję się nadwyrężać… Bilans mnejszy, przysiady w seriach po 20 robię (a już coraz więcej robiłam…), w brzuszkach biję nowe rekordy ale też mi chrupie przy tym ćwiczeniu;/ A tak mi ładnie szło zwiększnie ilości… to byłoby za piękne! Chcę już na rower… wtedy siły są inaczej rozłożone i nic mi nie strzela i nie boli… Ciało się buntuje, a przy rodzicach, w domu tudno dbać o utrzymanie swojej wagi. Staram się mięso zastępowć rybami. Wykręciłam się od kawy i ciastka, ale na obiad więcej ziemniaków musiałam zjeśc… Wyniosłam z pokoju czekoladę i chrupki orzechowe, przyniosłam do podgryzania pieczywo chrupkie razowe. Chcę też zacząc pić ziołową lub zieloną herbatę.  Upieczonego ciasta będę musiała w końcu trochę zjeść („specjalnie dla ciebie takie upiekłam bo lubisz…”). Robi się pod górkę… Myślę nad bieganiem… tylko wizja życzliwych sąsiadów informujących rodzicielom, że ”wasza córka to się odchudza, czy na jakieś zawody ćwiczy?” nie zachęca… Przekonałam się już kiedyś o ich „uprzejmości”. Chciałam wstawić zdjęcie…
Kolejna piękna thinspiracja… ta metamorfoza ud… aż kafelki w tle się wstąpiły:(
Ale Demotywator szczery http://demotywatory.pl/2712819/a-tak-sie-czuje
Bilans dnia:
Ćwiczenia:
- przysiady 20+20+20 czyli 60
- brzuszki 40+20 czyli 60
Spalacze: Ziaja
Inne:
- gąbka
- Sudafed (przed ostatni dzień!)
Znalazłam dziś kilka ciekawych rzeczy. Blog z wspaniałymi thinspiracjami (naściągałam kooopę obrazków bo nie dały się zserduszkować). Adres http://realgirlthinspo.tumblr.com/
i jeszcze jeden ciekawy http://www.pro-thinspo.com/realgirlthinspirationgallery.html Dużo obrazków przed i po:) Innym znaleziskiem jest mój blog sprzed dwóch lat (przypomniałam sobię maila i hasło). Był szary, estetyczny i… żałosny. Parę notek o tym, jak to chciałabym zmienić swoje nogi. Na czczym gadaniu się skończyło… Nawet nick miałam jakiś dziwny.
Sudafed pomógł mi na zatkany nos i zatoki, innych skutókw nie zauważyłam (nie miałam zdechłego samopoczucia niby ale to może wynikać z ulgi w katarze…) Zdaje mi się, że ten lek w niczym innym nie pomaga:( brałam zgodnie z ulotką 3x1tabl.
Genialna thinspiracja, nie tylko ja mam problem z nieproporcjonalnymi udami:) Ona mogła go zwalczyć to ja też!

Ono mi pomoże utrzymać mobilizacje i dyscyplinę do ćwiczeń.
Oby także, gdy skończy się czas lenistwa, a zaczną obowązki!
Bilans dnia:
Ćwiczenia:
- brzuszki 30+30 czyli 60
- przysiady 30+30+20 czyli 80! (uff zmęczyłam się i coś mi w gościach gra:( )
- jakieś wymachy rękoma 30sztuk
Spalacze m: Ziaja
Inne:
- masż gąbką
- Sudafed
Mumm, kup mi Sudafed jak będziesz w mieście, ponoć pomaga a ja już nie wyrabiam z tymi zatokami:(
[notka ma charakter wyłącznie informacyjny, a informacje zawarte w niej nigdy nie mają
charakteru instruktażowego i absolutnie jako takie nie mogą być
traktowane
]
Ale nie mówiłam, na co jeszcze może pomóc;) Dziś naczytałam się (a co miałam robić w kolejny dzień wygrzewania się i leczenia z kataru…) o skuteczności ECA czyli efedryna (z Tussiceptu), cofeina i aspiryna. Już wyobrźnia wyświetliła mi bajkę, jak z tej trójcy robię miejscowy spalacz tłuszczu i nanoszę go na uda i kolana, i jak cieszę się z efektów. Genialnie unikam skutków negatywnych na wątrobę i zamiast zrzucać kilogramy i narażać się na szereg innych skutków zrzucam dysproporcjonalne centymetry. Po nitce szłam do kłębka i pytałam wujka Google… bajka prysła:(
Tussi już jest na receptę, dostepna tylko jakaś pseudoefedryna, któr jest np substancją czynną leku Sudafed. Co robi e?
- daje power, zwiększa tolerancje wysiłku
- poprawia chumor (jak narkotyk?)
- hamuje apetyt
- przyspiesza przemianę materii i spalanie tłuszczu
- podwyższa temperaturę
- leczy katar, udrażnia zatoki:)
ponoć pseudoe. ma mniejsz skuteczność, nie uszczęśliwia i nie podwyższa temperatury. Skoro już mam mocne przeziębienie to dlaczego miałabym odmówić sobie przetestowania czegoś o podwójnym działaniu…? Strasznie męczą mnie ostatnio ćwiczenia (po 25 brzuszkasz lub przysiadach czuję się, jakbym z 1 km przebiegła, nie mogę złapać tchu) ale one mnie znakomicie rozgrzewają i udrażnia mi się nos. Przydało by się więcej siły… Jeśli Mumm przyniesie mi ten obiecany „prezent” to będę go grzecznie stosować, jak w ulotce, zobaczę, jak  na mnie działa ( na każdego e. i pseudoe. działa inaczej, niektórym szkodzi), a z tym co mi zostanie pobawię się w alchemika…
Doczytałam się, że Ibuprom Zatoki, który brałam wczoraj i przed wczoraj ma pseudoe. ale jakiś skutków nie zauważyłam, może trochę mi pomógł na zatoki i nie mogłam zasnąć (ale czy przez IZ czy przez katar?)
Bilans dnia:
Ćwiczenia:
- przysiady 30+25+15 czyli 70!
- brzuszki 25+25 czyli 50
Miejscowe spalacze tłuszczu: Ziaja
Inne: szorstka gabka masaż
Muszę pomyśleć o jakiś mniej wysiłkowych ćwiczeniach (powolnych, dokładnych, skutecznych…)